wtorek, 5 sierpnia 2014

EPILOG.

Wszystko zostało wyjaśnione. Raz, a na zawsze i porządnie.
Po rozmowie z Moniką przestałaś ufać Michałowi. Nie miałaś ochoty z nim rozmawiać. 
Byłaś przekonana, że pieprzy się na prawo i lewo raniąc twoje serce. Starałaś się zachować spokój. Nie pytałaś go o zdradę, czy coś w tym stylu. Dlaczego? Bo bałaś się jego reakcji. Dobrze wiedziałaś, że był nerwowy. Kilka razy próbowałaś zapomnieć o tej całej sprawie.
Wydawało się, że wasze życie zaczęło układać się jeszcze lepiej. Michał był bardzo ambitny, gdy tylko przyjeżdżał do domu dbał o ciebie. Spędzał z tobą jak najwięcej czasu.
Ty sama zakończyłaś "swoją przygodę" z Achremem. Opamiętałaś się, nie mogłaś już tak dłużej żyć. Co prawda, nie uprawiałaś z nim seksu. Do tego stopnia się nie posunęłaś. Michał do tej pory się nie dowiedział, a ty nie próbowałaś mu nawet o tym mówić.
Pewnego dnia, wrócił do domu ze złamaną ręką. Poślizgnął się na odnowie biologicznej, a to wyeliminowało go do dalszych zajęć przygotowujących.
Wyjmowałaś jego ubrania z walizki kiedy trafiłaś na damską bieliznę. Wtedy byłaś już pewna, że ma romans. Wyskoczyłaś na niego z wielkimi pretensjami. Krzyczałaś, płakałaś, a nawet miałaś ochotę się pakować. Mąż próbował cię uspokoić, wyjaśnić wszystko na spokojnie. Nie udało mu się, ponieważ w pewnym momencie zrobiło ci się strasznie słabo. Siatkarz nic nie myśląc wezwał pogotowie. Widać było, że cholernie bał się o ciebie i dziecko, które nosiłaś pod sercem.
W szpitalnym korytarzu siedział jak na szpilkach czekając na lekarza.
Ty w tym czasie walczyłaś o życie waszej Kruszynki. Krwawiłaś z dróg rozrodczych, nikt nie wierzył, że dziecko przeżyje.
Ku sprzeciwom, oraz niedowierzaniom wasz Skarb został utrzymany przy życiu.
Można powiedzieć, że kamień spadł ci z serca. Nigdy w życiu nie wybaczyłabyś sobie straty drugiego dzieciątka.
Gdy poczułaś się lepiej w sali zjawił się twój mąż. Nie miałaś ochoty na rozmowę z nim, ponieważ przypomniałaś sobie incydent, który miał miejsce kilka godzin temu.
Usiadł na krzesełku obok twojego łóżka i złapał cię za rękę. 
Milczałaś, nie miałaś zamiaru się odzywać. W końcu on przerwał niezręczną ciszę. Zaczął się tłumaczyć, a do twoich oczu kolejny raz napłynęły łzy. Mówił, że bielizna nie jest dowodem zdrady, bo to tego nigdy by się nie posunął. Tłumaczył, że nie ma pojęcia skąd się ona wzięła. Zapewniał ciebie, iż jest ci wierny. Kochałaś go bardzo, przecież był twoim mężem i ojcem dziecka. Nagle przełamałaś się. Uwierzyłaś w opowieści Michała.
Postąpiłaś słusznie. I jak się okazało... Misiek miał rację.
Monika z czasem przyznała się do kłamstwa. Chciała się kolejny raz zemścić.
Pragnęła, by wasze małżeństwo się rozpadło. Wtedy miałaby przyjmującego tylko i wyłącznie dla siebie. 
Wszystko wróciło do normy. Michał musiał jechać na rehabilitację, jednak częściej bywał w domu. Wasze maleństwo rozwijało się prawidłowo. 
Z czasem dowiedziałaś się o Ankarze. Na początku byłaś bardzo zła. Z jakiego powodu?
Z takiego, że dowiadujesz się o tym ostatnia. Jednakże twoim marzeniem było zamieszkać w Turcji. Złość zamieniła się w radość. Nie potrafiłaś się już gniewać na Michała.
Ustaliliście, że wyjedziecie tam dopiero wtedy, gdy urodzisz i wasze maleństwo trochę podrośnie. Dlatego siatkarz wstrzymał się z podpisaniem kontraktu, bo wszystko mogło się jeszcze zmienić.
Weszłaś w 9 miesiąc. Było już ciężko. Narzekałaś na bóle pleców, czułaś się gruba. 
Gdzieś jeszcze znalazłaś siły, żeby wykonać wielką antyramę na urodziny dla Michała. Bardzo się u cieszył i śmiało możesz powiedzieć, że niespodzianka była udana.
Ten dzień spędziliście razem. Nie robiliście żadnej imprezy, bo mąż wiedział w jakim jesteś stanie. Wieczorem, gdy byliście bardzo blisko siebie, całowaliście się, śmialiście, wygłupialiście złapał cię mocny skurcz. Nic innego jak fakt, że odeszły ci wody!
Nawet nie wiesz kiedy znalazłaś się na porodówce. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Z porodem nie miałaś dużego problemu. Rodziłaś 35 minut. 
Dokładnie o 23:12, 23 lutego na świat przyszła Nikola Kubiak.
Wasza córcia ważyła 3,66 kg, a mierzyła 59 cm. Uzyskała 10/10 punktów w skali Apgar.
Michał śmiał się, że ty oraz Maleńka zrobiliście mu drugi prezent na urodziny. 
Maleństwo było waszym oczkiem w głowie. Nie widzieliście świata poza nią.
Starannie wychowywaliście. 
Przecież to wy pomagaliście stawiać jej pierwsze kroki. Pokazywać piękno przyrody. Uczyć mówić, rozróżniać zwierzęta. 
Mała urodę odziedziczyła po tobie, jednak charakter po ojcu. 
Gdy miała 5 miesięcy wyjechaliście do Turcji. Tam spędziliście dwa lata. Twój partner i ojciec twojego dziecka doświadczył nowych przygód, w nowym klubie. 
Jednak po wypełnieniu kontraktu wróciliśmy do Polski, a Michał postanowił grać w Jastrzębskim Węglu.
Kiedy Nikola miała 6 lat na świat przyszedł jej brat, Jakub Kubiak.
Urodził się 27 czerwca 2020 roku. Mierzył 62 cm, a ważył 3,81.
Tak samo jak wasza córeczka, uzyskał 10/10 punktów w skali Apgar. 
Dzieci rosły w mgnieniu oka! Staraliście wychować ich na rozsądnych ludzi, którzy poradzą sobie w dorosłym świecie.
I tak się stało. 
Nikola spełniła marzenie Michała, została tenisistką. Godnie reprezentowała Polskę w tej dyscyplinie.
Jakub nie poszedł w twoje, ani Miśka ślady. Został lekarzem chirurgiem. 
Mimo wszystko i tak byliście dumni ze swoich dzieci. Włożyliście wiele trudu i serca w ich wychowanie, a to wam się opłaciło. 
Mąż po zakończeniu kariery został trenerem Jastrzębskiego Węgla. Jesteś dumna, że sprawy się tak potoczyły. Masz wspaniałą rodzinę, co prawda wnuków się jeszcze nie doczekałaś, ale poczekajmy. Za kilka lat będą i one, a wtedy już całkiem będziesz spełniona. Czasami z mężem lubisz powracać do przeszłości, ale tylko tej "miłej".
Może to i dobrze, że Michał nigdy nie dowiedział się o głupich gestach z Alkiem..? Nie powracaj do tego, było, minęło i już nie wróci. Ważne to, co jest teraz. 
Żyliście jeszcze długo i szczęśliwie. 
Siatkówka łączy ludzi, a wy do końca życia pozostaniecie w niej zakochani...




***
THE END
zaskoczenie? Chyba nikt się nie spodziewał takiego obrotu sytuacji...
Łzy, łzy i jeszcze raz łzy.
Tak ciężko mi rozstawać się z tym blogiem. 
Z góry mówię: nie był idealny.
Nie tak to wszystko miało się skończyć. 
Milena, którą nazwaliście dziwką nie rozstała się z Michałem.
Jest happy end, a wcale nie miało być! :D 
Dlaczego tak to się potoczyło?
Hm... gdybym zrealizowała swój pomysł, to byście mnie zabili :P
Co prawda, blog miał jeszcze trwać, ale ja już nie miałam na niego pomysłu... Może troszeczkę mi się znudził?
Nie wiem, nie pytajcie mnie o to.
Myślę, że wszystko jest wyjaśnione, chociaż mogłam napisać tutaj jeszcze wiele rzeczy......
 Bardzo Was przepraszam za każdy błąd. Wiem, że je popełniam. Wciąż pracuję nad interpunkcją, ortografią oraz błędami językowymi.
Jeszcze raz, jedno wielkie PRZEPRASZAM.
Ale teraz chciałabym podziękować. 
Dziękuję za każdy komentarz.
Dziękuję za każde słowo dodające otuchy, weny.
Dziękuję za krytykę, której było mało (nie wiem dlaczego).
Dziękuję za wyświetlenia, mamy prawie 70 tysięcy.
Dziękuję tym, którzy dołączyli do zakładki "Obserwatorzy".
Dziękuję za to, że byliście.
Po prostu... za WSZYSTKO.
I mam do Was malutką prośbę. Zostawcie pod tym postem chociaż jedno słowo... nie proszę o dużo. Chciałabym zobaczyć, czy ktoś czytał. Rozumiecie mnie? :')
Powtarzam to kolejny raz, że zakładając bloga nie miałam pojęcia, że osiągnę "coś takiego".
Byłam nowa, nie znałam żadnej bloggerki. Jedyne co, to czytałam kilka blogów.
A teraz płaczę, bo jest mi ciężko rozstawać się z tą historią. Mimo, że wszystko zakończyło się szczęśliwie. A tak jak mówię, było wiele innych wersji tego epilogu...
Obiecuję Wam, że nie zniknę. 
Coś się kończy, a coś się zaczyna.
Już teraz bardzo serdecznie Was zapraszam na nową historię: ( http://ciesz-sie-kazda-chwila.blogspot.com/ )
Zapraszam też na bloga, którego prowadzę z Łasicą: ( http://mozesz-wiecej-niz-myslisz.blogspot.com/ )
Cholera, tak ciężko mi uwierzyć w to, co właśnie robię. 
"Wszystko co dobre kiedyś się kończy..."
Możecie mnie zabić za to zakończenie, ono mi się nie podoba...
Shejtujcie mnie, nie wiem... cokolwiek...
Ale z moich oczy wypływają strumieniami łzy.
Dotrwaliście do końca?
Mam nadzieję, że tak. 
Więc... dziękuję i przepraszam.
Do usłyszenia... na następnym blogu.
Kocham Was i bardzo serdecznie pozdrawiam! 
Ze łzami w oczach, Wasza Jullaa.


Tak właśnie teraz wyglądam... Mam łzy w oczach, ale jestem dumna! :'))
.
.
.


Ps. Dla mnie jest to świetna statystyka! <3 :')

wtorek, 15 lipca 2014

INFO! :)

MISIE ME KOCHANE! :)
Przybywam do Was z informacją. Otóż nie tak dawno temu założyłam drugiego bloga, o którym wie bardzo mało osób.
No cóż, możecie się spodziewać, że ten niedługo dobiegnie końca, ale spokojnie.. :)
Jeszcze kilka rozdziałów przed nami! :) + niedługo 58 epizod :)

Zapraszam Was bardzo serdecznie na prolog!
Zapoznajcie się również z zakładką "Bohaterowie".
W roli głównej Aleksandra Piechocka.
Bohaterka, która kompletnie zamknęła się w sobie po stracie najbliższych.
Czy ktoś odmieni jej życie? Pokaże, że ma ono sens? :)
Reszty dowiecie się w kolejnych rozdziałach.
Jak i kiedy one będą? Hm... Mam nadzieję, że dosyć regularnie, choć to jeszcze zależy od tego, jak będzie działał mój Internet...
Również z góry baaaaardzo przepraszam Was za wszystkie błędy językowe, interpunkcyjne oraz ortograficzne. Czytając moje "wypociny" możecie zauważyć, że jest tego sporo. Jednakże uwierzcie, że staram się nad tym pracować.
No cóż, mam nadzieję, że spodoba Wam się nowe opowiadanie. Postaram się, aby było lepsze od tego pierwszego! :D
I pamiętajcie, że komentując bardzo mnie motywujecie! :) Każda Bloggerka o tym dobrze wie. ;)
A więc nie rozpisuję się więcej, mam nadzieję, że wszyscy dotrwali do końca! 
Liczę na Was!
Całuję, Wasza Jullaa.

wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 57

Podeszłam do drzwi i nie patrząc kto przyszedł otworzyłam je. Tego kogoś się nie spodziewałam...
Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że właśnie ONA zawita w moje skromne progi.
-Cześć Milena - słyszałam, że jej głos drży. Ze strachu?
-Monika? Ale... co tutaj robisz? - po prostu szok...
Przecież jeszcze kilka miesięcy temu ta kobieta próbowała mnie zabić, a Michała mieć tylko dla siebie.
-Ja... musimy porozmawiać.
-My? - zdziwiłam się. 
Już jak ją zobaczyłam byłam zdziwiona i zastanawiałam się po co tutaj przybyła?
-Tak, my. - widziałam, że w jej oczach pojawiły się łzy.
-No dobrze, wejdź - zgodziłam się, chociaż nie wiem czy powinnam.
Zrobiłam jej miejsce w drzwiach. Ta zmierzyła mnie wzrokiem i niepewnie ruszyła do przodu.
Pokazałam jej salon i miejsce, gdzie może usiąść. Była jakaś dziwna, strasznie blada.
O co może chodzić? Czy coś się stało? A jeżeli Michał jest w to wmieszany? Te pytania zaprzątały mi w głowie...
-Napijesz się czegoś? - odezwałam się.
-Nie - odparła brunetka. - Siadaj, to poważna sprawa.
Serce zaczęło mi bić szybciej, no o co jej chodzi?
-No dobrze, mów -  usiadłam naprzeciwko byłej kobiety mojego męża.
-Otóż, pojechałam do Spały. - DO SPAŁY?! - Odwiedziłam Michała i wychodzę z założenia, że powinnaś wiedzieć co się tam wydarzyło - patrzyłam na nią i postanowiłam nie przerywać. - Stąd moja wizyta u Ciebie. Bo wiesz, Michał Cię wcale nie kocha. On wrócił do mnie.
CO?! NIE, NIE! CHWILA. STOP!
-O czym ty w ogóle mówisz? - wyprostowałam się.
-No bo wiesz... Tam w tym Ośrodku... on mnie tak jakby zgwałcił... no, rozumiesz...
-WYJDŹ! - wstałam.
-Milena, ale spokojnie. W ciąży nie można się denerwować. Wiem, bo sama jak się denerwowałam to poroniłam.
-Ty mnie nie interesujesz. Wyjdź i więcej tu nie przychodź!
Kobieta spuściła głowę, powiedziała coś pod nosem i wyszła. O co jej chodziło? Michał i zdrada?
Nie przecież to niemożliwe. Ale... może on chciał mi się w jakiś sposób zrewanżować?
Ja go zdradziłam, to może pomyślał, że też może?
Nie wiem, nie znam odpowiedzi na to pytanie. Być może, że Monika kłamie. Chce zepsuć nasze małżeństwo. Muszę porozmawiać z Michałem, inaczej niczego się nie dowiem.
Jednak tą sprawę będę musiała załatwić inaczej. Nie telefonicznie... Pojadę do Ośrodka Przygotowania, gdzie obecnie się on znajduje.
Kiedy tylko Monika opuściła dom wyszłam na taras. Podeszłam do Alka i nagle zaczęłam płakać.
Przyjmujący od  razu mnie przytulił. 
-Alek... - wydusiłam z siebie.
-Co się stało? Widziałem, że tutaj przyszła jakaś kobieta...
-To była Michała... ona... - rzewnie płakałam.
-Ci... spokojnie - pocałował mnie w czoło.
-Ona powiedziała, że Michał mnie zdradza właśnie z nią... 
-Co?! Przecież to nie możliwe, kochacie się.
-Alek, ja już sama nie wiem. Pojedziesz ze mną jutro tam do Spały? 
-Na pewno chcesz tam jechać? - zadał głupie pytanie.
-Na pewno. Muszę sobie z Michałem wszystko wyjaśnić - powiedziałam stanowczo.
-Dobrze, pojedziemy tam jutro - spojrzał w moje oczy i kciukiem wytarł jedną łzę, która spływała po policzku.
Ustałam na palcach i złożyłam jeden pocałunek na jego ustach. Jego kąciki delikatnie uniosły się do góry.
Położył swoje dłonie na moich biodrach, a ja założyłam ręce na jego szyi.
Patrzyłam w jego oczy i się uśmiechałam. Alek nie czekał dłużej. Zaczął mnie zachłannie, ale namiętnie całować. Uległam. Pozwalałam mu na wszystko. Wziął mnie na ręce i wszedł do domu. 
Przenieśliśmy się do sypialni. Mój brzuch wcale mu nie przeszkadzał. Za to było bardzo delikatny. 
Całował moją szyję, policzki, usta. Był bliski ściągnięcia ze mnie bielizny, jednak przerwałam.
-Nie śpieszmy się... - wyszeptałam.
-Przepraszam - odsunął się ode mnie. - Nie powinienem...
-Spokojnie, Skarbie - uśmiechnęłam się. - Ja po prostu... nie mogę tak. Nie wiem czy to, co powiedziała Monika jest prawdą.
-Mimo wszystko, przepraszam - widziałam jego, że się strasznie zmieszał.
-Nic się nie stało.
Po wypowiedzeniu tych słów zaczęłam go ponownie całować.
Ja nie wiem dlaczego to robiłam. Ale byłam strasznie obojętna, co do Michała. Wyglądało na to, że wierzyłam Monice...


SPAŁA, MICHAŁ.
Przed wczoraj popołudniu zadzwonił do mnie prezes z Ankary. Dzwonił w sprawie mojego transferu. Przyznał, że są zainteresowani moją osobą. Bardzo się ucieszyłem, ponieważ gdybym przeszedł do Halbanku miałbym większe możliwości się rozwijać.
 Powiedziałem, że przemyślę. Właściwie decyzję podjąłem bardzo szybko. Jednak nie mam pojęcia, dlaczego o niczym nie powiedziałem żonie, ani nie zapytałem ją o zdanie...
Przed chwilą zakończyłem połączenie. Zadzwonił prezes. Z Resovią uzgodniłem wszystko wczoraj.
Jak na razie nie chcę, aby sprawa ujrzała światła dziennego. Za porozumieniem stron podpiszę kontrakt z tureckim zespołem. Mam nadzieję, że Milena się ucieszy i wyjdzie razem ze mną z kraju. Wstępnie uzgodniliśmy, że umowa zawarta zostanie na trzy lata.
Chyba źle postąpiłem... 
Trudno, kontraktu jeszcze nie podpisałem, ale wycofać się szkoda...
-Stary! Ćwicz, trenuj, nie obijaj się - z zamyślenia wyrwał mnie głos Ignaczaka.
-Cicho bądź - odpowiedziałem szorstko.
-Jutro odnowa biologiczna, pamiętasz?
-Idiotę ze mnie robisz? Pamiętam.
-Dobra, dobra - libero poklepał mnie po ramieniu i odszedł.
Miałem straszny mętlik w głowie. Źle się z tym czułem. Przez resztę dnia byłem strasznie wkurzony. Chodziłem jakby mnie coś ugryzło. Chłopaki ciągle mi dogryzali. Chociaż jeszcze nikt nie wiedział o Ankarze. Może to i dobrze? Sam już nie wiem...
Kiedy w końcu mogliśmy iść do swoich pokoju od razu się tam skierowałem. Postanowiłem porozmaiać z żoną. Wyciągnąłem telefon i wybrałem do niej numer, jednak nie odebrała... Spróbowałem jeszcze raz. Też nic. Trudno. Napisałem jej tylko SMS-a żeby się ze mną skontaktowała. Poszedłem wziąć prysznic. Dużo jeszcze myślałem, w głowie układałem sobie jakby mogła wyglądać nasza rozmowa i co mam mówić.

Dopiero przed godziną 23 poszedłem spać...


__
Dzień Dobry :)
Z góry przepraszam za ten rozdział, jest trochę krótki... Ale to przez Milenę! :D 
Również tutaj trochę zmieniłam, jeżeli chodzi o kontrakt Michała z Ankarą. Trochę namieszałam :D Z Mileną i Alkiem też :D 
A kto się spodziewał Moni ? :D 0
Jak tam Kochani wakacje mijają? :)
Nie będę się rozpisywać, życzę miłego dnia i do następnego :*
Pozdrawiam, Jullaa.

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział 56

Obudziłam się wcześnie rano z bólem głowy. Przeciągnęłam się ziewając i rozejrzałam po sypialni. Drapnęłam telefon z szafki nocnej, odblokowałam oraz spojrzałam na ekran przecierając oczy. Miałam SMS-a od męża. Otworzyłam go i zaczęłam czytać na głos krótką wiadomość:
"Pewnie jeszcze śpisz, albo obudził Cię mój SMS. Razem z chłopakami lecę na śniadanie, a później siłownia. Zadzwonię wieczorem. Miłego dnia Kochanie. :) 
Kocham Cię, całuję M. "
Uśmiechałam się czytając notkę od Misia. W odpowiedzi podziękowałam i również powiedziałam mu, że go kocham. Włożyłam telefon do kieszeni spodenek piżamy, a chwilę potem zeszłam na dół. 
Jaka cisza... niemożliwe.  Alek pewnie jeszcze spał. 
Wyszłam na zewnątrz i wlałam psu wody (razem z Michałem postanowiliśmy przenieść go na dwór). Zawołałam go, a ten natychmiast przybiegł. Pogłaskałam zwierzę i wróciłam do środka zamykając drzwi za sobą. 
Umyłam ręce i wzięłam się za robienie śniadania. Postawiłam na kanapki z sałatą, świeżym ogórkiem, pomidorkiem oraz serem. Zaparzyłam dwie herbaty słodząc je przy tym. 
Kapitana do tej pory nie było nigdzie widać, ani słychać żeby gdzieś chodził. Postanowiłam, że pójdę do pokoju, w którym ma spać przez najbliższe dni.
Weszłam cicho po schodach i skierowałam się do pomieszczenia. Zapukałam do drzwi. Cisza. Ponowiłam próbę, jednak nawet nie usłyszałam słowa. Bez wahania nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka.
Alek leżał ze słuchawkami na uszach i telefonem w ręku. Nie zauważył mnie. Podeszłam z drugiej strony, delikatnie się nachyliłam i ściągnęłam słuchawki z jego uszu. Przyjmujący aż się wzdrygnął.
-Przepraszam, nie chciałam Cię przestraszyć. Pukałam dwa razy, ale nie słyszałeś. - powiedziałam patrząc w jego oczy.
-Nic się nie stało. Tak w ogóle, to dzień dobry Milenko. - uśmiechnął się promiennie.
-A dobry, dobry. - odwzajemniłam uśmiech, a kapitan pocałował mnie w policzek.
Czułam, że się rumienię.
-Jak się spało?
-Właściwie to dobrze - odparłam. - A Tobie, widzę humor dopisuje.
-Powiedzmy. Pisałem z Natalią... - zaczął.
-Jeśli nie chcesz to nie mów - odpowiedziałam szybko.
-Tobie zawsze powiem, bo wiem, że mogę na Ciebie liczyć - przysunął się, a po chwili kontynuował. - No więc, oboje zadecydowaliśmy się rozwieść. Tak będzie dla nas najlepiej. Z dziećmi będę spotykał się regularnie, kilka razy w tygodniu. A wiesz, co jest najlepsze?
-Co takiego? - spojrzałam na kawałek nagiej klatki piersiowej Alka, jednak szybko się otrząsnęłam i popatrzyłam w jego oczy.
-To, że Natalia miała kochanka. Już od dłuższego czasu mnie zdradzała. A ja byłem ślepy i głupi...
Wiedziałam, że ta kobieta ma coś za plecami. Zdradzała go... Ciągnęła tylko pieniądze, nic więcej.
Kiedy siatkarz to powiedział zrobiło mi się go strasznie żal.
-Alek... - przytuliłam go. - Nic się nie martw, jeszcze Ci się w życiu ułoży. Jesteś młody, inteligenty, zdolny, znajdziesz kiedyś swoje szczęście - próbowałam się uśmiechnąć.
-Już się z tym pogodziłem. Płakał nie będę - zaśmiał się. - Ważne, że mam Ciebie.
-Mnie? - odsunęłam się od niego.
-No Ciebie, jesteś dla mnie ważną osobą w życiu.
-Oj Alku, chodź na śniadanie.
Szybko przerwałam, ponieważ bałam się, że Alek może powiedzieć coś więcej. Albo ja mogłabym przeżyć znowu chwilę słabości...  Przecież nie mogę tego robić, mam Michała.
Zeszliśmy na dół i wspólnie zjedliśmy przyrządzone przeze mnie śniadanie. Achrem wyręczył mnie i posprzątał po jedzeniu. Bardzo miły uczynek z jego strony. ;)
Poszłam do łazienki, szybko się ubrałam, zrobiłam lekki makijaż, a włosy związałam w wysokiego kitka.
Zatrzymałam się na chwilę i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Uśmiechnęłam się szeroko sama do siebie. Kilka sekund później wyszłam z pomieszczenia.
Zabrałam się za sprzątanie domu. Zaczęłam od salonu, ale kiedy tylko złapałam za ściereczkę pojawił się koło mnie mój przyjaciel.
-Chyba sobie żartujesz, zostaw.
-Alek, ciąża to nie choroba. Czuję się na siłach, nic mi nie jest, więc posprzątam.
-A jak spadniesz z krzesełka, albo coś? - zaczął wymyślać i strasznie panikować.
-Jak dobrze, że jestem w czwartym, a nie w dziewiątym miesiącu... - powiedziałam ledwo słyszalnie. - Nie spadnę, bo nie będę wchodzić. A jeżeli już coś, to zawołam Cię, abyś mnie potrzymał. - zaśmiałam się.
-To ja Ci chociaż pomogę, będzie szybciej - zaproponował.
-Chcesz mi pomóc? Nie ma sprawy. Możesz odkurzyć cały dom, a następnie pomyć okna.
-Co? - zrobił duże oczy.
-Żartuję głuptasie - puściłam mu tzw. oczko. - Najlepiej będzie, jak skosisz trawnik. Kosiarka jest w garażu, poradzisz sobie.
-Tak jest szefie! - wyprostował się. Po chwili wybuchliśmy śmiechem.
-Alek, ale nie będzie Ci ciężko? Przecież noga... - przypomniałam sobie.
-Zwariowałaś? - zmierzył mnie wzrokiem. - Nie marudź już, wszystko jest ok.
Pokiwałam tylko głową i wróciłam do pracy, której jeszcze właściwie nie zaczęłam.
Jak zawsze włączyłam sobie radio. W rytm piosenki poruszałam biodrami, bądź śpiewałam co niektóre utwory, które znałam. 
Dzisiaj zapowiadał się piękny dzień. Podejrzewam, że mimo godziny 12, już pewnie było ponad 20 stopni Celsjusza. 
Wysprzątałam salon na błysk, następnie kuchnię. Tam zeszło mi trochę dłużej, ale sobie poradziłam. Przeniosłam się do sypialni. W tym pomieszczeniu nie było problemu, ponieważ wystarczyło pościelić łóżko oraz powycierać kurz z mebli. Pokoje to pikuś w porównaniu do salonu.
Łazienkę pozostawiłam na koniec, ale ją również posprzątałam raz dwa. 

Troszeczkę zmęczona poszłam na taras z zimnym napojem dla Alka. Gdy tylko mnie zobaczył szeroko się uśmiechnął i przerwał koszenie trawy. Podszedł do stolika, usiadł i przeniósł wzrok na mnie.
-To dla mnie? - wskazał palcem na szklankę.
-Ależ oczywiście - uśmiechnęłam się. - Pij, bo widzę, że się zmęczyłeś.
-To prawda - umoczył usta w kompocie z truskawek oraz czerwonych porzeczek. - Skończyłaś już?
-Można tak powiedzieć. Muszę jeszcze umyć okna, ale to zrobię już jutro. 
-No jasne. A jak się czujesz Perełko? 
-Perełko? - zaśmiałam się. - Czuję się wyśmienicie. - położyłam rękę na brzuchu.
-Najlepiej się połóż i odpocznij.
-Chyba zwariowałeś! - wyszczerzyłam się. - Biegnę ugotować dla nas obiad. Nie będziesz się głodził.
-Milena... masz odpoczywać.
-Alku, czy Ty nadal sądzisz, że ciąża to jest choroba i ja nic nie mogę robić? Tłumaczyłam Ci już, że tak nie jest. Poza tym, umiem gotować. Więc nie musisz się bać. 
-No dobra...
-Jesteś bardzo opiekuńczy. Może to czasami denerwuje, ale jest to miłe - podeszłam do niego. - Odpocznij jeszcze, a ja idę. - poklepałam go po ramieniu.
Wróciłam do domu i od razu pokierowałam się do kuchni. Na obiad zrobiłam mięso pieczone w pysznym sosie. Ziemniaczki z koperkiem oraz sałatkę do tego. Postawiłam na swojskie, proste danie. 
Alek zajadał, aż mu się uszy trzęsły!

Kilka godzin później siedziałam na tarasie i przyglądałam się siatkarzowi, który zaproponował, że 'przytnie' krzewy. W między czasie zadzwoniłam do Michała. Miał chwilę wolnego, więc mogliśmy porozmawiać. 
Za trzy dni jadą do Wrocławia, gdzie rozegrają turniej. Zmierzą się z reprezentacją Słowenii, Łotwy oraz Macedonii. (grają ten turniej, po to, aby zagrać na przyszłorocznych ME.) (Jeżeli coś przekręciłam, to bardzo przepraszam...)
Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Powiedziałam mężowi, że odezwę się wieczorem. Odłożyłam telefon i poszłam otworzyć.
Nie mogłam uwierzyć oczom, kogo tam zobaczyłam...



____
Dzień Dobry. ;)
Rozdział 56 pozostawiam Wam. ;) Któż to przyszedł?
W piątek wygrana z Brazylią 3:1. A jak będzie dzisiaj? :)

Ja już się nie mogę doczekać! :)
Wierzę, że damy radę i wygramy. 
Nie rozpisuję się, życzę miłej niedzieli :*
Do następnego.  ;))

niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 55

Wchodząc do domu ujrzałam wielki bukiet czerwonych róż. Zrobiłam duże oczy i kilka razy mrugnęłam, sprawdzając, czy aby na pewno to mój dom. Wszystko się zgadzało, ale co robią tu te kwiaty?
Wyszłam na chwilę i przeniosłam wzrok na przyjmującego, który wyciągał torby z bagażnika samochodu.
-Alek, powiesz mi co to ma znaczyć? - zapytałam podnosząc delikatnie róże.
Siatkarz uśmiechnął się szeroko i pokręcił głową. Do cholery, co jest? O co chodzi?
Podszedł do mnie i rzekł:
-Przygotowałem małą kolację, a te róże tak tradycyjnie.
-Kompletnie Ciebie nie rozumiem. Przeci... - nie dał mi dokończyć, ponieważ położył swój palec na moich ustach.
-Milena, ja chciałem abyś poczuła się dobrze. Nic nie sugeruję. Zdaję sobie z tego sprawę, że masz Michała.
Dlaczego on to robi? Dlaczego taki jest? Dlaczego akurat ja? 
-Nno... dobrze. - powiedziałam niepewnie.
Weszliśmy razem do domu. Przeszłam do kuchni połączonej z jadalnią, a tam stół z kolacją. Jak on to zrobił? Kiedy to przygotował? Przecież był przez cały czas ze mną. A do mieszkania nikt oprócz mnie i Michała nie ma kluczy.
-Alek... - odezwałam się myśląc, że kapitan stoi za mną.
Jednak go nie było. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i nic. Ślad po nim zaginął.
-Alek? - powiedziałam nieco głośniej i skierowałam się do salonu.
Tam też go nie było...
Nagle poczułam dotyk na ramieniu. Obróciłam się diametralnie i zobaczyłam Achrema, który ubrany był w białą koszulę i jeansy. Dotychczas miał na sobie koszulkę i dresy.
-Tu jesteś - wyszeptałam i czułam jak szybko bije moje serce.
Nieziemskie perfumy...
-Przepraszam, że tak zniknąłem i nic nie powiedziałem.
Boże, ja zaraz chyba umrę... 
-Świetnie wyglądasz, a ja... - spojrzałam na dresy oraz bluzę.
-Dla mnie zawsze będziesz piękna.
Ups! To chyba powiedział za dużo.
Czułam, że się rumienię. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, jednak ja postanowiłam ją przerwać:
-Założyłabym jakąś sukienkę, ale z brzuchem w nic się nie zmieszczę...
-Daj spokój - uśmiechnął się. - Chodźmy jeść, bo wystygnie.
I tak też się stało. Kolacja była przepyszna, ale mnie cały czas zastanawiało to, jak on ją przygotował?
Postanowiłam zapytać, jednak nie otrzymałam odpowiedzi. Alek powiedział, że ma swoje sposoby...
W pewnej chwili zaczął 'boleć mnie brzuch'. Położyłam rękę na nim i próbowałam zachowywać się normalnie, tak jakby nic mnie nie bolało. Jednakże ból nie ustępował i się nasilał.
-Milena, co się dzieje? - zauważył Achrem.
-Nic, nic - sztucznie się uśmiechnęłam.
-Przecież widzę - usiadł obok mnie. - Boli?
-Trochę, ale zaraz przestanie. - spojrzałam na niego.
Kapitan niepewnie położył swoją dłoń na moim brzuchu. To wywołało u mnie ciarki na całym ciele.
Zamknęłam na chwilę oczy i zaczęłam głośno oddychać. Złapałam rękę Alka spoczywającą na moim brzuchu i mocno ją ścisnęłam.
-Może pojedziemy jutro do lekarza? -zapytał.
-Nie, za trzy dni mam badanie USG. A ból już powoli przechodzi. - powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Niech Ci będzie...
Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego lekko się uśmiechając. Wiedziałam, że się martwi. Ale po co?
Przecież nie jestem dla niego bliską osobą, rodziną... Jedynie przyjaciółką. Jest bardzo opiekuńczy, może nawet bardziej niż Michał.

Pomogłam mu posprzątać po jakże pysznej kolacji. Próbowałam jeszcze się dowiedzieć, jak ją przyrządził, ale niestety nic mi nie powiedział. Ból przeszedł, czułam się już dobrze
Wieczorem zadzwonił do mnie mąż. Rozmawialiśmy chyba 45 minut. Pewnie zastanawiacie się, o czym tak rozmawialiśmy. Właściwie to o wszystkim i niczym. Misiek pytał jak się czuje, czy Alek mnie jest u mnie. I tak ogólnie, podstawowe rzeczy. Śmieszne jest to, że nie widzieliśmy się niecały dzień. A co będzie za powiedzmy dwa tygodnie?! :D Wtedy chyba zbankrutujemy z płaceniem abonamentu. 
Kiedy zakończyłam połączenie poszłam wziąć kąpiel. Dobrą godzinę spędziłam w wannie z pianą. Gdy wyszłam w samym szlafroku miałam nadzieję, że Alek poszedł już do pokoju, w którym będzie spał.
Ku mojemu zdziwieniu zastałam go w salonie. Podeszłam bliżej i ujrzałam, że łzy spływają po jego policzkach, a pięści są mocno zaciśnięte. Wiedziałam, że coś się stało. Nie zwlekałam dłużej. Usiadłam obok niego i zapytałam:
-Co się stało? 
Cisza, Achrem milczał. Postanowiłam powtórzyć:
-Alek, mi możesz powiedzieć wszystko, ale jeżeli nie chcesz to ja zrozumiem...
-To nie tak - odezwał się. - Dzwoniła Natalia.
-Natalia? - powtórzyłam. - Przyjeżdża do Rzeszowa? 
-Tak, przyjeżdża. Żeby się ze mną rozwieść. - powiedział bardzo szybko.
Czy ja się przesłyszałam? Rozwieść?
-Alek.. nie płacz - przytuliłam go. - Jeżeli ją kochasz, to walcz. Nie możecie zaprzepaścić tylu lat małżeństwa. Macie dwójkę dzieci.
-Właściwie, to ja już sam nie wiem. Będę walczył tylko i wyłącznie o dzieciaków.
Zamurowało mnie. TYLKO o dzieci? 
-Zastanów się, Alek. Kochasz Natalię, masz wspaniałą rodzinę.
-Już nie - powiedział zimno i wstał. - Już jej nie mam. Kiedyś było inaczej. Chcę być sam, jutro porozmawiamy. Dobranoc Milena - rzekł i odszedł. 
Siedziałam chwilę w bezruchu. Co on wygaduje? Jak to jej nie kocha? 
Coś czułam, że nie wiem wszystkiego. Coś musiało się wydarzyć. A na tym cierpiał przyjmujący i jego dzieci...


_____
Witam. ;) 
Z góry przepraszam za ten rozdział. Nudny jak flaki z olejem.
Czy tylko ja nie mogę się doczekać dzisiejszego meczu? <3 #goPoland!
Kochani! Napiszę jeszcze raz, czy jest ktoś chętny, aby wysłać do mnie list? :)
(Łasico, siostro moja. Ja o tym wiem :) Muszę odpisać, jednak teraz nie wiem na jaki adres! :D)
Myślę, że mogę napisać jeszcze o jednej rzeczy. Otóż kilka dni temu założyłam nowego bloga. (spokojnie, to nie oznacza, że tego już koniec)
Podaję wam link ( http://ciesz-sie-kazda-chwila.blogspot.com/ ), zapraszam do zapoznania się z zakładką "Bohaterowie". I już niedługo pojawi się prolog. :)
Czytam + komentuję = motywuję ;)
Więc... do usłyszenia :*
Pozdrawiam Jullaa.

sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 54

Już o godzinie 8:30 w progu drzwi pojawił się Alek. Przywitał się ze mną pocałunkiem w policzek, a Michałowi podał dłoń. Praktycznie wszystko było już dopięte na ostatni guzik.
Mąż spakowany, przygotowany, pozytywnie nastawiony. Tylko ta cholerna myśl, która niedługo stanie się rzeczywistością - tęsknota. Brak mojego Misia. Będzie ciężko, ale każda kobieta siatkarza musi sobie z tym poradzić. Bo jak nie my, to kto?
Możliwe, że nie zanudzę się na śmierć. W końcu mam tutaj dużo przyjaciół. Na przykład Kasię Grzyb, z którą mam świetny kontakt. Albo z Sabiną Konarską czy dziewczyną Fabiana, bądź też z narzeczoną Nowakowskiego. 
Nie będzie źle! Nie ma co się martwić, będzie również Alek. Z nim śmiało wyskoczę na jakieś zakupy, ale również porozmawiam. Może dowiem się o nim czegoś więcej? 
Z rozmyślań wyrwał mnie głos Michała:
-Milena, wszystko w porządku?
-Owszem. Skąd to pytanie? - spojrzałam na niego.
-Jakaś zamyślona jesteś, nie odzywasz się.
-Przepraszam - podeszłam do niego. - Zamyśliłam się, to tyle. Wszystko dobrze.
-No ja mam nadzieję - delikatnie mnie pocałował. - Nie chce mi się tam jechać...
-Bzdury opowiadasz. Będziesz grał z orzełkiem na piersi, sama myśl na to powinna dać Ci dużo do myślenia. Czy chcesz, czy też nie.
-Może i masz rację. Ale ja będę tęsknił. - on zawsze musi postawić na swoim.
-Oj, daj spokój. Co będzie, jak urodzi się nam dziecko, a Ty będziesz musiał wyjechać? 
-Nie wiem, chyba odmówię. - zaśmiał się.
-Głupek. - uśmiechnęłam się szeroko. Mąż wpił się zachłannie w moje usta. Szybko się odsunęłam od niego, bo wiedziałam, że Alek na nas patrzy. Strasznie się peszyłam, nie wiem dlaczego. 
-No dobra, czas się zbierać... - rzekł Michał, gdy spojrzał na zegarek. 
Razem z siatkarzami skierowałam się do wyjścia. Michał się ubrał i wziął torbę do ręki. 
Odprowadziłam go do auta. Alek pozostał na schodach i kolejny raz uważnie nas obserwował.
Wtuliłam się w Michała. On delikatnie złapał za mój podbródek po czym zaczął namiętnie całować. W tym momencie chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie, aby czas i wszystko co nas otacza na chwilę się zatrzymało.
Niechętnie się odsunęłam i spojrzałam w jego oczy.
-Jedź powoli... - wyszeptałam.
-Obiecuję, że gdy dojadę to zadzwonię.
-Będę czekać - puściłam mu oczko. - No idź już. - czułam, że do oczu napływają mi łzy.
Pocałował mój brzuch i jeszcze raz mnie. Wsiadł do samochodu, a ja ustałam koło kapitana rzeszowskiej drużyny.
Pomachałam Michałowi odprowadzając odjeżdżające auto wzorkiem. 
Wróciłam do domu z przyjmującym. Ustałam na palcach i się przeciągnęłam.
-Nie wyspałaś się? - podszedł do mnie. Achrem nie chodził przy kulach, na nodze miał założony usztywniacz (czy jak to tam się nazywa). Z tego co mówił, to wyrzucił kule po kilku miesiącach po operacji.
-Troszeczkę - przyznałam.
-No... to ja już przeczuwam, co się działo w nocy.
-Ej, ej, ej! - spoważniałam. - Głupi jesteś, wiesz? - wybuchnęłam śmiechem.
-Wiem - uśmiechnął się. 
Ten jego uśmiech... 
-Nie wiem po co tu jesteś. Nic mi się przecież nie stanie.
-Michał tak chciał więc jestem. A przeszkadzam?
-Nie, coś Ty. Może, z jednej strony to i lepiej. Chociaż będzie z kim porozmawiać. Tylko tak codziennie przyjeżdżać specjalnie do mnie, to bez sensu...
-No właśnie - podrapał się po głowie. - Mógłbym tutaj nocować? Natalii z dzieciakami i tak nie ma, więc..
-A chciałabyś? - wyszczerzyłam się.
-Chciałbym - potwierdził. - Tylko, czy masz wygodne łóżko? 
-Jak najbardziej Alek. Łóżko jest długie i wygodne, później Ci je pokażę.
Alek nocuje... Milena, co z Tobą? Na co Ty się godzisz?!
-Świetnie, to bardzo dziękuję. 
Ten jego akcent...
Przeszliśmy do salonu, gdzie włączyliśmy tv. Leciał jakiś denny film i jakoś nie miałam ochoty go oglądać.
W pewnej chwili Achrem niebezpiecznie się zbliżył. Objął mnie ramieniem, a ja położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Mogło to dziwnie wyglądać. Ale wtedy mnie to nie interesowało. Czułam się bezpiecznie i mogę nawet powiedzieć - było miło. 
Nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się momencie, kiedy Alek zaniósł mnie do łóżka. Nie mam pojęcia jak to zrobił.
-Nie, ja nie będę spać. Jest południe... - powiedziałam ledwo widząc cokolwiek na oczy.
-Odpocznij, jestem tu cały czas - powiedział przykrywając mnie kocem.
-Połóż się obok - wyszeptałam w jego stronę. Widocznie nie usłyszał. Bądź też nie chciał usłyszeć. 
Otworzyłam oczy i pociągnęłam go za skrawek koszulki. Był strasznie blisko mnie. Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. 
-Połóż się ze mną. Chcę, abyś tutaj był. Nie gdzieś na dole, sam... - pod wypływem impulsu złożyłam krótki pocałunek na jego ustach. - Zrozumiałeś?
-Zrozumiałem... - był całkowicie zakłopotany. Wykonał moje polecenie i delikatnie mnie przytulił.
Ja nie wiedziałam, co się ze mną stało w tamtym momencie. Zapomniałam o wszystkim. Tak jak wtedy z Bartoszem... 

-Nie, Michał! Nie odchodź, nie teraz! Nie rób mi tego...
-Proszę Pani, proszę go zostawić. Niestety już nic nie pomoże.
-Jak to nic?! Do cholery, to jest mój mąż, ojciec mojego dziecka! Proszę go ratować, nie rozumie Pan?!
-Doznał za mocnych obrażeń wewnętrznych. Nic nie możemy zrobić.
-Ale on musi żyć! M U S I !
-Przykro mi.
Płacz, lament, krzyk...
-Jest Pan okropny! Zawsze jest jakieś wyjście!
-Nie zawsze, proszę Pani. Niestety, jesteśmy bezradni.
-Michał, kochanie! - zimnymi dłońmi dotykam policzków mężczyzny. - Walcz, nie umieraj...
Aparatura pika...
-Proszę się pożegnać. - mówi zimno lekarz.
-Michał... - łapię się z mój brzuch. W pewnym momencie ustrojstwo zaczyna piszczeć. Dało właśnie znak, że odszedł wspaniały siatkarz, mąż, niedoszły ojciec, syn, brat. 
-MICHAŁ!!! 
Krzyczę roztrzęsiona. Krew mnie zalewa. Serce się kraje.
Już nic nie pomoże... Jego już nie ma. Zabrał go Bóg. Do swojego świata.

-Milena... Milena obudź się natychmiast! - Alek delikatnie "pukał" mnie w rękę.
-Cholera! - zerwałam się z łóżka. - Michał... - wyszeptałam.
-Ci.. - przytulił mnie. - To był tylko sen.
-Skąd wiesz? - spojrzałam na niego.
-Bo krzyczałaś, wierciłaś się. Rozmawiałem kilka minut temu z Michałem, dojechał do Spały. Wszystko jest w porządku.
-Boże, jak dobrze... - zamknęłam oczy. - Nawet nie wiesz jak się wystraszyłam.
-Po Twoim krzyku mogłem wywnioskować, że bardzo.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, a później zeszliśmy na dół. W mojej lodówce było trochę pusto więc razem z Achremem pojechałam na zakupy. Trochę się nam zeszło, bo pojechaliśmy jeszcze do Galerii.
Nie wiem jak opisać to co zastaliśmy, a właściwie zastałam w domu......



_____
Dobry Wieczór! :)
Rozdział dedykuję Milenie, która bardzo mnie zmotywowała <3
Miał być wcześniej, ale przez kilka dni w ogóle nie mogłam zalogować się na konto ;( Z tym też wiąże się to, że nie komentowałam rozdziałów na waszych blogach. 
Jak myślicie, czy pomiędzy Mileną a Alkiem coś będzie?  :)
Czekam na wasze komentarze!
Do następnego, pozdrawiam :)

Już jutro... Mecz Polska-Włochy! Drugie spotkanie i to jeszcze gdzie! Na korcie tenisowych. Będzie się działo... :) Zabójcze wiatry! ;)

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział 53

Natychmiastowo odsunęłam się od męża. Przerażona usiadłam na skraju łóżka i owinęłam się kołdrą. Popatrzyłam na Michała, a on zaczął się ubierać. Przełknęłam ślinę siedząc w bezruchu. Uważnie obserwowałam siatkarza. Na dole wszystko ucichło, nie było słychać nawet aby ktoś chodził. Wyjrzałam przez okno i tam też nikogo nie było widać.
-Nie idź tam - wyszeptałam.
-Mila, muszę sprawdzić kogo tam sprowadza... - mówił naciągając spodenki.
-Idę z Tobą - powiedziałam śmiało.
-Zwariowałaś?
-Nie. - wstałam i założyłam pierwszą lepszą koszulkę Michała z szafy.
-Milena, nie i koniec. Zostajesz tutaj. Co jeżeli to jakiś złodziej, a co najgorsze Rafał?
-On jest we więzieniu, więc odpada. Idziemy tam razem - upierałam się.
-Kochanie błagam, zaraz wrócę. Zostań tutaj - położył rękę na moim brzuchu, a następnie spojrzał w oczy. - Obiecuję, że nic mi się nie stanie. - pocałował mnie.
Odszedł, a ja położyłam się na łóżku i nasłuchiwałam.

Michał.
Zbiegłem po schodach i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to potłuczony wazon. Rozejrzałem się w około i nikogo nie widziałem. Zauważyłem, że nawet obrazy bądź nasze zdjęcia wiszą krzywo. Przeszedłem do salonu, a tam otwarte drzwi, które prowadziły na taras. Czyli już wszystko wiadome. Nikt się nie próbował włamać, nikt też nie przyszedł. Po prostu zapomniałem zamknąć okna w kuchni oraz w łazience, a także zamknąć drzwi. W domu panował przeciąg, dlatego trzasnęły drzwi, a z półki spadł wazon.
Pozamykałem wszystko, pozamiatałem drobne kawałki szkła i wróciłem do żony.
Spojrzałem na nią i się uśmiechnąłem, ponieważ po jej minie mogłem stwierdzić, że się przestraszyła.
-Nikogo tam nie ma - podszedłem do niej.
-To... co to było?
-Nie zamknąłem okna i drzwi, był przeciąg - usiadłem obok niej.
-Oj Michał, Michał - pogroziła mi palcem. - Wystraszyłam się.
-Nie masz czego się bać, obiecuję, że jak wyjadę to ktoś się Tobą zaopiekuje.
-Kto?
-Alek. On wrócił właśnie z Włoch, zacznie tu rehabilitację i będzie do Ciebie przyjeżdżał sprawdzać, czy wszystko jest ok.
-Michał, ja nie potrzebuję "opiekunki"... Poza tym, jak Alek ma przyjeżdżać z tą nogą?
-Milena, zrozum mnie. Chcę abyś była bezpieczna. Normalnie będzie przyjeżdżał. O to się nie martw - wytłumaczyłem żonie i pocałowałem ją w skroń.
-No dobrze, niech Ci będzie - delikatnie się uśmiechnęła. - Dasz mi swoją dłoń?
-Po co? - zdziwiłem się, jednak po chwili wyciągnąłem rękę w jej stronę. Uniosła koszulkę odsłaniając przy tym brzuch. Położyła na nim moją dłoń.
-Będę za Tobą cholernie tęsknić - wyszeptała i przeniosła wzrok na mnie.
-Ja też - przysunąłem się bliżej i wpiłem się zachłannie w jej usta. Delikatnie ją położyłem. Całowałem jej szyję, piersi, brzuch. Wodziłem dłońmi po jej nagich plecach.
Dzwonek do drzwi...
Aż się wzdrygnąłem, gdy ktoś zadzwonił.
-Kurwa... - powiedziałem pod nosem. - Nie ma nas w domu, cicho... - położyłem jej palec na ustach.
-Nie, Michał - odsunęła się ode mnie i wstała. - Ja mam otworzyć, czy Ty to zrobisz? - zaczęła się ubierać.
-Milena, no proooszę.
-Mamy jeszcze wieczór - naciągnęła spodnie na siebie. - To ja mam otworzyć?
-Możesz, ja zaraz zejdę. - usiadłem na łóżku.

Milena.
Poprawiłam włosy i przekręciłam zamek. Nacisnęłam na klamkę i otworzyłam drzwi.
-Cześć Maleńka - przywitał mnie Olieg Achrem.
-Witaj Kapitanie - zaśmiałam się. - Co Cię tu sprowadza?
-A tak, przyjechałem sprawdzić jak się macie. I jak wyglądają przygotowywania do Michała wyjazdu.
-Yyy, no właściwie to jeszcze nijak - podrapałam się po głowie.
-Szalone małżeństwo - zaśmiał się.
-Oj Ty to masz zawsze zboczone myśli - próbowałam się wywinąć.
-No co? Może mi powiesz, że siedzieliście na sofie gapiąc się w telewizor? - wciąż się śmiał.
-Oj Alek, wchodź - zrobiłam mu miejsce w drzwiach. - Gdzie masz Natalię i dzieciaków?
-Natalia zabrała dzieci i pojechała do swoich rodziców.
-Bez Ciebie?
-Nie mogłem jechać, od następnego tygodnia zaczynam rehabilitację, a jej ma nie być ponad miesiąc...
-Rozumiem, nie wnikam.
Coś czuję, że szykuje nam się kolejna rozmowa...
Przyszedł Michał i pomógł mi przy robieniu kawy oraz zaniesieniu ciastek. Chociaż sama bardzo dobrze bym sobie poradziła. Ale jak przyjmujący się na coś uprze to innego wyjścia nie ma.
Alek był jakiś małomówny, cichy. To do niego nie podobne, zawsze miał dużo do powiedzenia.
-Co się dzieje? - zwróciłam się do Achrema, gdy Michał poszedł do WC.
-Nie mogę przestać myśleć o Natalii. Powiem Ci o wszystkim, gdy będziemy sami. Dobrze?
-Jasne. Spróbuj zapomnieć, chociaż na chwilę. Uśmiechnij się Alek.
-Nie potrafię...
-Potrafisz. Zrób to dla mnie - zachęcałam go. Uśmiechnął się jak najładniej potrafił. I wcale nie był to sztuczny uśmiech. - Dziękuję - powiedziałam również się uśmiechając.
Posiedzieliśmy z dwie godziny, gdy Alek poinformował, że już będzie uciekał.
Jutro miał przyjechać do nas z samego rana, kiedy Michał będzie wyjeżdżał do Spały.
Odprowadziłam kapitana rzeszowskiej drużyny i wróciłam do męża.
Wspólnie zaczęliśmy go pakować. Nie było tego dużo, a ile śmiechu przy tym! Wygłupialiśmy się jak małe dzieci.
Kiedy skończyliśmy poszłam szybciutko wziąć zimny prysznic. Umyłam się i wróciłam do męża, który już na mnie czekał.
Tym razem nikt nam nie przeszkodził... :)

____
Rozdział króciutki, ale ważne, że jest. :)
Pozostawiam Wam go do oceny. 
Kochani, mam pomysł. Właściwie, to już kiedyś pewna bloggerka go robiła.
Co powiecie na to, aby wysyłać do mnie list? ;) Możecie w nim napisać co tylko chcecie, a ja z wielką chęcią odpowiem na wszystkie wysłane kartki! :)
W komentarzu proszę abyście napisali czy ktoś jest chętny i wysłałby do mnie list. Chciałabym mieć jakąś pamiątkę po Was. ;)
Do następnego, pozdrawiam. :*

Czy tylko ja uważam, że to zdjęcie jest przesłodkie? <3