-Przestań, co robisz? Ja Ci go kupię - szepnął.
-Michał, ale on dużo kosztuje i nie mogę Cię tak naciągać - spojrzałam mu w oczy.
Wyciągnął kartę i zapłacił nią. Pokiwałam tylko głową i po chwili urządzenie było w moich rękach. Postanowiłam, że w domu zapiszę sobie wszystkie numery, więc teraz odłożyłam go do torebki.
-No to jak? Idziemy kupić jakąś sukienkę? Buty? - zaproponował.
-Oszalałeś? - zatrzymałam się.
-Nie - zaśmiał się.
-Kotek, zaraz będzie, że lecę na twoją kasę. Mówiłam Ci już, że nie mogę Cię tak naciągać.
-Nie moją tylko Naszą - podkreślił. - A jak chce coś kupić to korzystaj z tego - wciąż patrzył na mnie. I nie dyskutuj tylko chodź. Pierw buty czy sukienka?
-Jeżeli już to najpierw sukienka - wyszczerzyłam się.
-No to idziemy - złapał mnie za rękę.
Długo przymierzałam różne kreacje, a to w jednej wyglądałam grubo, a to inna się Michałowi nie podobała, ale w końcu trafiłam na tą odpowiednią. Delikatna, błękitna i co ważne, wyglądałam w niej przepięknie. Obuwia trochę miałam, ale Kubiak się uparł. No i rad nie rad, buty musiały też być. Z tym nie było takiego problemu. Wysokie szpilki pasowały do wcześniejszego zakupu. Kiedy wjechaliśmy windą na górę, gdzie znajdował się parking i gdy siedzieliśmy już w samochodzie zapytałam:
-Więc co chcesz w zamian za te prezenty?
-Soczystego, długiego i namiętnego buziaka - zaoferował.
-Stoi - uśmiechnęłam się. Lekko się zbliżyłam i wpiłam się w jego usta. Tak jak chciał, pocałunek był długi i namiętny. - Bo zaraz tu się Paparazzi pojawi - zaśmiałam się, gdy się od niego oderwałam.
-No i co z tego - złączył Nasze usta jeszcze raz, tym razem trwało to już krócej. - Cieszę się, że jesteś - mówił wkładając kluczyki do stacyjki, nic się nie odezwałam tylko zaśmiałam się pod nosem. Coś czuję, że ten dzień będzie znakomity!
Nie poznałam Michała. Takie prezenty? Bez okazji? To do niego nie podobne! Ale nie powiem, takie zakupy mogą zadowolić kobietę, podnieść na duchu. Po drodze siedziałam nosem w telefonie spisując numery z telefonu Michała. Wiem, że miałam to zrobić później, ale teraz przyznam, trochę mi się nudziło. Szybko skończyłam, bo nie było tego dużo. Korki jak zwykle! Pomyśleć, że to dopiero początek. Teraz jedziemy na badania. Oby wyszły dobrze.
-Misiu, nie daje mi to spokoju, co Cię wzięło na takie zakupy? - zapytałam nagle.
-Nic sobie nie przypominasz?
-No nie wiem, rocznicę mieliśmy ostatnio, a dzisiaj?
-Jak można nie pamiętać o swoich urodzinach...? - spojrzał na mnie na chwilę.
-O matko! To dziś już 30 czerwca? - zdziwiłam się.
-Tak.
-Zgubiłam rachubę w dniach, więc jednak była okazja do kupna.
-Ale to jeszcze nie koniec.
-Nie koniec? Coś ty jeszcze wymyślił?
-Zobaczysz.
Dobrze, że wyjechaliśmy z domu trochę szybciej i w galerii nie zeszło nam długo. Dojechaliśmy do szpitala. Trochę się wahałam, a nawet bałam. Poprawiłam włosy i luknęłam na Miśka. Wzięłam głęboki wdech i wysiadłam z auta. Poprosiłam, aby mąż poszedł ze mną.
Kiedy przeszłam badania i siedziałam już na krzesełku, w gabinecie czekając aż powie coś lekarz, który właśnie oglądał kartę z wynikami, strasznie się niecierpliwiłam. A jak coś jest nie tak?
-No, pani Mileno - zaczął. Spojrzałam na niego czekając na dalszą część wymowy. - Patrząc na to, mogę stwierdzić, że jest pani silną kobietą - uśmiechnął się.
-To znaczy? - uniosłam brwi.
-Wyniki są dobre, nie ma żadnych nawrotów, wszystko jest w porządku. Może pani spać spokojnie.
-Czyli jestem zdrowa? - moje wargi lekko się uniosły.
-Jak ryba!
-Dziękuję, czy mam jeszcze przychodzić na jakieś badania?
-Nie widzę potrzeby.
-Bardzo się cieszę - wstałam i podałam dłoń doktorowi. - Więc do widzenia.
-Do widzenia - powtórzył i uścisnął moją dłoń. - A i wszystkiego najlepszego - puścił mi oczko, gdy miałam już naciskać klamkę.
-Dziękuję - podziękowałam i wyszłam.
-I jak? - Kubiak kiedy mnie ujrzał od razu podszedł.
-Wszystko dobrze, jestem zdrowa - przytuliłam się do niego.
-Wspaniale - pocałował moje czoło.
-Kierunek dom? - zapytałam.
-Kierunek dom. - oznajmił.
Po jakiś 30 minutach nareszcie wjechaliśmy na osiedle. Właściwie to odetchnęłam z ulgą. Wysiadłam z pojazdu i chciałam wziąć torby z tylnich siedzeń, ale mąż mnie wyręczył. Poczekałam na Niego, a ten podszedł do mnie objął ramieniem i tak powędrowaliśmy do drzwi z szerokimi uśmiechami na twarzach. Nacisnęłam na klamkę, było otwarte. Ściągnęłam buty i rozejrzałam się.
-Co tak pusto? Gdzie rodzice? - zwróciłam się do Miśka.
-Sto lat, sto lat! Niech żyje, żyje nam! Jeszcze raz, jeszcze raz! Niech żyje, żyje nam! Nieech żyje nam! - z ukrycia wyskoczyli Resoviacy oraz ich partnerki, gdzieś dostrzegłam także rodziców. Iwona trzymała duży tort, a w nim raca i na około świeczki. Zapewne było ich tyle ile kończę dziś lat. Uśmiechnęłam się szeroko i przyglądałam się im. Nie powiem, wzruszyło mnie to.
-Dziękuję - powiedziałam bardzo cicho.
Z każdym musiałam się przytulić, pocałować w policzek. Dostałam mnóstwo prezentów, postanowiłam rozpakować je później. Usiedliśmy wspólnie do stołu, gdzie wszystko było przygotowane. Jak na solenizantkę przystało ukroiłam każdemu po kawałku tortu. Pozwoliłam sobie wypić lampkę wina, choć nie wiem czy jeszcze mi wolno.
Dominika przeszkadzała Iwonie, więc wzięłam malutką i przyniosłam jej kartkę oraz jakieś kredki. Grzecznie malowała, więc mogłam wrócić do towarzystwa. Trochę gorzej było z dziećmi państwa Grzyb. Michaś z siostrą i Sebastianem poszli pooglądać bajki, natomiast malutka Lilka była bardzo marudna. Kasia cały czas ją nosiła. Widziałam, że jest już trochę zmęczona. Wstałam po raz kolejny.
-Idź usiądź, ja się nią zajmę.
-Wracaj do stołu, to twoje urodziny i chyba nie chcesz zajmować się dzieckiem.
-Chcę, możesz być spokojna. Daj mi malutką i idź do nich - puściłam jej oczko. Żona Wojtka spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła. Przejęłam malutką, która pomrukiwała coś.
-Jak ten, to zawołaj mnie - rzuciła i odeszła ode mnie. Spojrzałam na tego malutkiego Skarba, była taka słodziutka. Wiedziałam, że nie zaśnie w takich warunkach. W salonie było dość głośno. Powiedziałam Michałowi, że idę z Nią na górę. Tak też zrobiłam, weszłam do sypialni i położyłam się z małą Lilką. Uspokoiła się, przestała płakać. Chwyciła mojego wskazującego palca, widziałam jak jej się oczka mrużą. Nie minęło 5 minutek, a zasnęła. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Leżałam tak i wpatrywałam się dzidziusia. Usłyszałam zgrzyt otwierających się drzwi, odwróciłam głowę i ujrzałam Michała.
-Wchodź, tylko cichutko. Dopiero zasnęła - wyszeptałam. Przyjmujący zrobił to co mu powiedziałam. Przymknął drzwi i zaraz położył się koło Nas, tak, że malutka córeczka państwa Grzyb znajdowała się w środku.
-Słodka jest prawda?
-Bardzo słodka - mruknął Misiek.
-Ooo tu jesteście! - usłyszałam żwawy głos Kasi.
-Cii... - skierowałam się w jej stronę. Kobieta podeszła do łóżka i uśmiechnęła się.
-Śpi mój Skarbek.
-Śpi, ale ty możesz ją zaraz obudzić - i właśnie stało się to co powiedziałam. Malutka zaczęła głośno płakać. Wstałam i wzięłam Lilkę na ręce. - Teraz mogę Ci ją dać, bo pewnie jest głodna. Nakarm ją tutaj spokojnie, a my z Michałem idziemy na dół.
-Okej, a mogłabyś mi podać jeszcze pieluchę? Wisi na krześle, na którym siedziałam.
-Pewnie, już po nią idę - puściłam jej oczko i ruszyłam na dół. Drapnęłam biały materiał i popędziłam z powrotem na górę.
-Chcesz porozmawiać? - nagle zapytała Grzyb, gdy miałam już wychodzić.
-Porozmawiać? - powtórzyłam. - O czym?
-Na przykład, o macierzyństwie - wiedziałam o co jej już chodzi.
-Przecież nie jestem w ciąży - zaśmiałam się.
-Widzę jak pragniesz być - mówiła karmiąc córkę. Usiadłam obok niej.
-Masz racje, właściwie to już byłam...
-Milena, nie myśl o tym.
-Wiem, ale w końcu straciłam takiego małego Szkraba...
-Ale możesz go mieć. Michał i ty jesteście zgranym małżeństwem, więc może czas? Nie zmuszam oczywiście,broń Bóg, ale ty go na prawdę pragniesz, wiedzę po twoim zachowaniu.
-Też o tym myślałam, nawet rozmawialiśmy wczoraj, że jeżeli wyniki wyjdą dobrze, to...
-A właśnie jak wyniki? - wtrąciła się.
-Wszystko jest ok, jestem zdrowa.
-Wspaniale - ucieszyła się. - To, postaracie się o dziecko? - dokończyła za mnie zdanie.
-Tak. Chcemy bardzo, ale obawiam się, co będzie kiedy Michał pojedzie do Spały. Albo co będzie, jak znów pojawi się Rafał?
-Milka, nie możesz zakładać najgorszej opcji. Masz nas, w każdej chwili możesz liczyć na mnie, na Iwonę, na Julię, na wszystkich. A o Rafale zapomnij, już on tu nie wróci.
-Mówisz? - uniosłam brwi.
-Mówię - oznajmiła i "odstawiła" Lilę od piersi. - Jak chcesz spróbować, jak to jest być matką, możesz mnie odwiedzić i zająć się trochę małą.
-Dzięki, na pewno skorzystam - przytuliłam się do niej, a właściwie do nich.
-Idziemy?
-Tak - pokiwałam głową.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy, nagle pomyślałam o matce. Prawda, byłam z nią pokłócona, ale nie zadzwonić do córki w jej urodziny? Ja nie miałam zamiaru się przełamywać i się odzywać. Powiedziała trochę za dużo.
Znajomi pojechali kilka minut po 17. Posprzątałam razem z mamą Miśka ze stołu. Skończyłyśmy gdzieś przed 18.
-No dobra dzieciaki! - krzyknął uradowany Jarosław, ojciec Miśka. - My się zmywamy, zostawiamy Was samych także macie czas na... No sami wiecie! To bay, bay. Nie martwcie się o Nas, będziemy nocować w hotelu - dokończył i zabrał żonę.
Gdy drzwi się zamknęły zaczęliśmy się śmiać.
-Dobrze, to co powiesz na romantyczną kolację tylko we dwoje? - zapytał Kubiak podchodząc do mnie.
-Brzmi nieźle.
-Ubierz tą sukienkę, którą dziś dostałaś ode mnie, szpilki też. Reszte wiesz sama - pocałował mnie w czoło. Nic nie powiedziałam, tylko oddaliłam się od niego. Czułam, że odprowadza mnie wzrokiem.
Drapnęłam torbę z dzisiejszymi zakupami i powędrowałam do łazienki. Zrzuciłam z siebie ubranie, które miałam dotychczas i założyłam to co chciał Michał. Zazwyczaj włosy kręciłam, tym razem było inaczej. Prostownica mi posłużyła :). Zrobiłam lekki makijaż. Kiedy byłam gotowa i wystarczyło mi tylko założyć buty usłyszałam dzwonek telefonu. Nie patrząc kto dzwoni nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Słucham?
-Milenka? - usłyszałam znany mi głos.
-Przy telefonie - uśmiechnęłam się do siebie, bo wiedziałam kto dzwoni.
-Wszystkiego najlepszego! Dużo zdrówka, uśmiechu na twarzy codziennie, nawet jak Cie chłopaki zdenerwują, albo Michał. Dobrego seksu, ale to Misiek się tym zajmie. Spełnienia marzeń, pociechy no i wszystkiego co sobie zapragniesz. Nie jestem dobry w składaniu życzeń. Teraz robię czystą improwizorkę z tym - zaśmiał się. - Tego życzę Ci, ja Andrzej, cały sztab oraz zawodnicy! - powiedział głośniej.
-Dziękuję.
-A jak przyjedziesz do pracy, to czeka Cie niespodzianka. A powiedz mi teraz jak wyniki?
-Każdy o to pyta - westchnęłam. - Nie będę owijać w bawełnę.
-Co to znaczy?
-Wszystko jest dobrze! Lekarz powiedział, że jestem zdrowa jak ryba! - wytłumaczyłam.
-No to świetnie, dobra pewnie jesteś zajęta. Miłego wieczoru! - powiedział i się rozłączył.
Postanowiłam wyłączyć telefon, aby nikt nam nie przeszkadzał. Nałożyłam szpilki i spojrzałam w lustro. Jesteś piękna...
Zeszłam pomału ze schodów, dziś uśmiech nie schodził mi z twarzy. Kubiak powitał mnie soczystym buziakiem w usta. Nie wiem kiedy, ale ubrał koszulę i dżinsy. Nawet zniknął lekki zarost oraz okulary, które zamienił na soczewki. Na stole było już pięknie nakryte, pewnie przygotowane wcześniej potrawy. Usiedliśmy do stołu i konsumowaliśmy posiłek. Każde z nas siedziało cicho, wzięłam łyk wina.
-Kiedyś ty to wszystko zrobił? - rzekłam.
-Mama trochę pomogła - puścił mi oczko.
-Domyśliłam się.
Zaczęliśmy swój monolog. Misiek po pewnym czasie zaproponował taniec. Oczywiście się zgodziłam. Włączył wolną piosenkę, a ja wtuliłam się w niego, delikatnie kołysając się w rytm muzyki. To było do niego nie podobne.
-Kocham Cię wiesz? - uniosłam głowę.
-Ja ciebie też - wpił się w moje usta. Zatrzymaliśmy się, ale nasze usta były wciąż złączone. Przyjmujący wziął mnie na ręce i przeszedł kilka kroków, kierując się do narożnika w salonie. Położył mnie na nim i nachylając się wciąż całował. Wodził gdzieś ręką po moim udzie. Schodził coraz niżej. Coraz bardziej też, byłam podniecona.
-Misiu, tutaj? - wyszeptałam.
-Gdziekolwiek - uśmiechnął się. Ściągnęłam buty na chwilę się od niego odrywając. Kiedy odpinałam guziki od jego koszuli usłyszałam dosłownie walenie do drzwi.
-No kurwa mać, kto to znowu?! - uniósł się Michał.
-Cicho, olejmy to.
-Ten ktoś nie da nam spokoju - poprawił koszulę i wstał. Odgarnęłam włosy i napiłam się wina.
-Kochanie zabierz mnie stąd! - usłyszałam kobiecy głos...
Dzień Dobry! ;)
Michał i kochanka?! Któż to przyszedł? Czyżby Misiek miał kogoś na boku?
Święta, Święta i (już prawie) po Świętach.
Pozostało tylko czekać do Sylwestra, a później znowu szkoła...
Ale na szczęście jakoś pod koniec stycznia zaczynają mi się ferie.
Założyłam stronkę na Facebooku! :) Będę Was tutaj informować o nowościach, czyli nowym rozdziale itd. Ale nie tylko! ;) Trochę o siatkówce :>
Jeżeli ktoś ma Facebook'a to zapraszam ;) https://www.facebook.com/pages/Okiem-bloggera-Jullaa/195128504010112
CZYTAM = KOMENTUJĘ :)
Do następnego! Pozdrawiam Jullaa ;*
-No i co z tego - złączył Nasze usta jeszcze raz, tym razem trwało to już krócej. - Cieszę się, że jesteś - mówił wkładając kluczyki do stacyjki, nic się nie odezwałam tylko zaśmiałam się pod nosem. Coś czuję, że ten dzień będzie znakomity!
Nie poznałam Michała. Takie prezenty? Bez okazji? To do niego nie podobne! Ale nie powiem, takie zakupy mogą zadowolić kobietę, podnieść na duchu. Po drodze siedziałam nosem w telefonie spisując numery z telefonu Michała. Wiem, że miałam to zrobić później, ale teraz przyznam, trochę mi się nudziło. Szybko skończyłam, bo nie było tego dużo. Korki jak zwykle! Pomyśleć, że to dopiero początek. Teraz jedziemy na badania. Oby wyszły dobrze.
-Misiu, nie daje mi to spokoju, co Cię wzięło na takie zakupy? - zapytałam nagle.
-Nic sobie nie przypominasz?
-No nie wiem, rocznicę mieliśmy ostatnio, a dzisiaj?
-Jak można nie pamiętać o swoich urodzinach...? - spojrzał na mnie na chwilę.
-O matko! To dziś już 30 czerwca? - zdziwiłam się.
-Tak.
-Zgubiłam rachubę w dniach, więc jednak była okazja do kupna.
-Ale to jeszcze nie koniec.
-Nie koniec? Coś ty jeszcze wymyślił?
-Zobaczysz.
Dobrze, że wyjechaliśmy z domu trochę szybciej i w galerii nie zeszło nam długo. Dojechaliśmy do szpitala. Trochę się wahałam, a nawet bałam. Poprawiłam włosy i luknęłam na Miśka. Wzięłam głęboki wdech i wysiadłam z auta. Poprosiłam, aby mąż poszedł ze mną.
Kiedy przeszłam badania i siedziałam już na krzesełku, w gabinecie czekając aż powie coś lekarz, który właśnie oglądał kartę z wynikami, strasznie się niecierpliwiłam. A jak coś jest nie tak?
-No, pani Mileno - zaczął. Spojrzałam na niego czekając na dalszą część wymowy. - Patrząc na to, mogę stwierdzić, że jest pani silną kobietą - uśmiechnął się.
-To znaczy? - uniosłam brwi.
-Wyniki są dobre, nie ma żadnych nawrotów, wszystko jest w porządku. Może pani spać spokojnie.
-Czyli jestem zdrowa? - moje wargi lekko się uniosły.
-Jak ryba!
-Dziękuję, czy mam jeszcze przychodzić na jakieś badania?
-Nie widzę potrzeby.
-Bardzo się cieszę - wstałam i podałam dłoń doktorowi. - Więc do widzenia.
-Do widzenia - powtórzył i uścisnął moją dłoń. - A i wszystkiego najlepszego - puścił mi oczko, gdy miałam już naciskać klamkę.
-Dziękuję - podziękowałam i wyszłam.
-I jak? - Kubiak kiedy mnie ujrzał od razu podszedł.
-Wszystko dobrze, jestem zdrowa - przytuliłam się do niego.
-Wspaniale - pocałował moje czoło.
-Kierunek dom? - zapytałam.
-Kierunek dom. - oznajmił.
Po jakiś 30 minutach nareszcie wjechaliśmy na osiedle. Właściwie to odetchnęłam z ulgą. Wysiadłam z pojazdu i chciałam wziąć torby z tylnich siedzeń, ale mąż mnie wyręczył. Poczekałam na Niego, a ten podszedł do mnie objął ramieniem i tak powędrowaliśmy do drzwi z szerokimi uśmiechami na twarzach. Nacisnęłam na klamkę, było otwarte. Ściągnęłam buty i rozejrzałam się.
-Co tak pusto? Gdzie rodzice? - zwróciłam się do Miśka.
-Sto lat, sto lat! Niech żyje, żyje nam! Jeszcze raz, jeszcze raz! Niech żyje, żyje nam! Nieech żyje nam! - z ukrycia wyskoczyli Resoviacy oraz ich partnerki, gdzieś dostrzegłam także rodziców. Iwona trzymała duży tort, a w nim raca i na około świeczki. Zapewne było ich tyle ile kończę dziś lat. Uśmiechnęłam się szeroko i przyglądałam się im. Nie powiem, wzruszyło mnie to.
-Dziękuję - powiedziałam bardzo cicho.
Z każdym musiałam się przytulić, pocałować w policzek. Dostałam mnóstwo prezentów, postanowiłam rozpakować je później. Usiedliśmy wspólnie do stołu, gdzie wszystko było przygotowane. Jak na solenizantkę przystało ukroiłam każdemu po kawałku tortu. Pozwoliłam sobie wypić lampkę wina, choć nie wiem czy jeszcze mi wolno.
Dominika przeszkadzała Iwonie, więc wzięłam malutką i przyniosłam jej kartkę oraz jakieś kredki. Grzecznie malowała, więc mogłam wrócić do towarzystwa. Trochę gorzej było z dziećmi państwa Grzyb. Michaś z siostrą i Sebastianem poszli pooglądać bajki, natomiast malutka Lilka była bardzo marudna. Kasia cały czas ją nosiła. Widziałam, że jest już trochę zmęczona. Wstałam po raz kolejny.
-Idź usiądź, ja się nią zajmę.
-Wracaj do stołu, to twoje urodziny i chyba nie chcesz zajmować się dzieckiem.
-Chcę, możesz być spokojna. Daj mi malutką i idź do nich - puściłam jej oczko. Żona Wojtka spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła. Przejęłam malutką, która pomrukiwała coś.
-Jak ten, to zawołaj mnie - rzuciła i odeszła ode mnie. Spojrzałam na tego malutkiego Skarba, była taka słodziutka. Wiedziałam, że nie zaśnie w takich warunkach. W salonie było dość głośno. Powiedziałam Michałowi, że idę z Nią na górę. Tak też zrobiłam, weszłam do sypialni i położyłam się z małą Lilką. Uspokoiła się, przestała płakać. Chwyciła mojego wskazującego palca, widziałam jak jej się oczka mrużą. Nie minęło 5 minutek, a zasnęła. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Leżałam tak i wpatrywałam się dzidziusia. Usłyszałam zgrzyt otwierających się drzwi, odwróciłam głowę i ujrzałam Michała.
-Wchodź, tylko cichutko. Dopiero zasnęła - wyszeptałam. Przyjmujący zrobił to co mu powiedziałam. Przymknął drzwi i zaraz położył się koło Nas, tak, że malutka córeczka państwa Grzyb znajdowała się w środku.
-Słodka jest prawda?
-Bardzo słodka - mruknął Misiek.
-Ooo tu jesteście! - usłyszałam żwawy głos Kasi.
-Cii... - skierowałam się w jej stronę. Kobieta podeszła do łóżka i uśmiechnęła się.
-Śpi mój Skarbek.
-Śpi, ale ty możesz ją zaraz obudzić - i właśnie stało się to co powiedziałam. Malutka zaczęła głośno płakać. Wstałam i wzięłam Lilkę na ręce. - Teraz mogę Ci ją dać, bo pewnie jest głodna. Nakarm ją tutaj spokojnie, a my z Michałem idziemy na dół.
-Okej, a mogłabyś mi podać jeszcze pieluchę? Wisi na krześle, na którym siedziałam.
-Pewnie, już po nią idę - puściłam jej oczko i ruszyłam na dół. Drapnęłam biały materiał i popędziłam z powrotem na górę.
-Chcesz porozmawiać? - nagle zapytała Grzyb, gdy miałam już wychodzić.
-Porozmawiać? - powtórzyłam. - O czym?
-Na przykład, o macierzyństwie - wiedziałam o co jej już chodzi.
-Przecież nie jestem w ciąży - zaśmiałam się.
-Widzę jak pragniesz być - mówiła karmiąc córkę. Usiadłam obok niej.
-Masz racje, właściwie to już byłam...
-Milena, nie myśl o tym.
-Wiem, ale w końcu straciłam takiego małego Szkraba...
-Ale możesz go mieć. Michał i ty jesteście zgranym małżeństwem, więc może czas? Nie zmuszam oczywiście,broń Bóg, ale ty go na prawdę pragniesz, wiedzę po twoim zachowaniu.
-Też o tym myślałam, nawet rozmawialiśmy wczoraj, że jeżeli wyniki wyjdą dobrze, to...
-A właśnie jak wyniki? - wtrąciła się.
-Wszystko jest ok, jestem zdrowa.
-Wspaniale - ucieszyła się. - To, postaracie się o dziecko? - dokończyła za mnie zdanie.
-Tak. Chcemy bardzo, ale obawiam się, co będzie kiedy Michał pojedzie do Spały. Albo co będzie, jak znów pojawi się Rafał?
-Milka, nie możesz zakładać najgorszej opcji. Masz nas, w każdej chwili możesz liczyć na mnie, na Iwonę, na Julię, na wszystkich. A o Rafale zapomnij, już on tu nie wróci.
-Mówisz? - uniosłam brwi.
-Mówię - oznajmiła i "odstawiła" Lilę od piersi. - Jak chcesz spróbować, jak to jest być matką, możesz mnie odwiedzić i zająć się trochę małą.
-Dzięki, na pewno skorzystam - przytuliłam się do niej, a właściwie do nich.
-Idziemy?
-Tak - pokiwałam głową.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy, nagle pomyślałam o matce. Prawda, byłam z nią pokłócona, ale nie zadzwonić do córki w jej urodziny? Ja nie miałam zamiaru się przełamywać i się odzywać. Powiedziała trochę za dużo.
Znajomi pojechali kilka minut po 17. Posprzątałam razem z mamą Miśka ze stołu. Skończyłyśmy gdzieś przed 18.
-No dobra dzieciaki! - krzyknął uradowany Jarosław, ojciec Miśka. - My się zmywamy, zostawiamy Was samych także macie czas na... No sami wiecie! To bay, bay. Nie martwcie się o Nas, będziemy nocować w hotelu - dokończył i zabrał żonę.
Gdy drzwi się zamknęły zaczęliśmy się śmiać.
-Dobrze, to co powiesz na romantyczną kolację tylko we dwoje? - zapytał Kubiak podchodząc do mnie.
-Brzmi nieźle.
-Ubierz tą sukienkę, którą dziś dostałaś ode mnie, szpilki też. Reszte wiesz sama - pocałował mnie w czoło. Nic nie powiedziałam, tylko oddaliłam się od niego. Czułam, że odprowadza mnie wzrokiem.
Drapnęłam torbę z dzisiejszymi zakupami i powędrowałam do łazienki. Zrzuciłam z siebie ubranie, które miałam dotychczas i założyłam to co chciał Michał. Zazwyczaj włosy kręciłam, tym razem było inaczej. Prostownica mi posłużyła :). Zrobiłam lekki makijaż. Kiedy byłam gotowa i wystarczyło mi tylko założyć buty usłyszałam dzwonek telefonu. Nie patrząc kto dzwoni nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Słucham?
-Milenka? - usłyszałam znany mi głos.
-Przy telefonie - uśmiechnęłam się do siebie, bo wiedziałam kto dzwoni.
-Wszystkiego najlepszego! Dużo zdrówka, uśmiechu na twarzy codziennie, nawet jak Cie chłopaki zdenerwują, albo Michał. Dobrego seksu, ale to Misiek się tym zajmie. Spełnienia marzeń, pociechy no i wszystkiego co sobie zapragniesz. Nie jestem dobry w składaniu życzeń. Teraz robię czystą improwizorkę z tym - zaśmiał się. - Tego życzę Ci, ja Andrzej, cały sztab oraz zawodnicy! - powiedział głośniej.
-Dziękuję.
-A jak przyjedziesz do pracy, to czeka Cie niespodzianka. A powiedz mi teraz jak wyniki?
-Każdy o to pyta - westchnęłam. - Nie będę owijać w bawełnę.
-Co to znaczy?
-Wszystko jest dobrze! Lekarz powiedział, że jestem zdrowa jak ryba! - wytłumaczyłam.
-No to świetnie, dobra pewnie jesteś zajęta. Miłego wieczoru! - powiedział i się rozłączył.
Postanowiłam wyłączyć telefon, aby nikt nam nie przeszkadzał. Nałożyłam szpilki i spojrzałam w lustro. Jesteś piękna...
Zeszłam pomału ze schodów, dziś uśmiech nie schodził mi z twarzy. Kubiak powitał mnie soczystym buziakiem w usta. Nie wiem kiedy, ale ubrał koszulę i dżinsy. Nawet zniknął lekki zarost oraz okulary, które zamienił na soczewki. Na stole było już pięknie nakryte, pewnie przygotowane wcześniej potrawy. Usiedliśmy do stołu i konsumowaliśmy posiłek. Każde z nas siedziało cicho, wzięłam łyk wina.
-Kiedyś ty to wszystko zrobił? - rzekłam.
-Mama trochę pomogła - puścił mi oczko.
-Domyśliłam się.
Zaczęliśmy swój monolog. Misiek po pewnym czasie zaproponował taniec. Oczywiście się zgodziłam. Włączył wolną piosenkę, a ja wtuliłam się w niego, delikatnie kołysając się w rytm muzyki. To było do niego nie podobne.
-Kocham Cię wiesz? - uniosłam głowę.
-Ja ciebie też - wpił się w moje usta. Zatrzymaliśmy się, ale nasze usta były wciąż złączone. Przyjmujący wziął mnie na ręce i przeszedł kilka kroków, kierując się do narożnika w salonie. Położył mnie na nim i nachylając się wciąż całował. Wodził gdzieś ręką po moim udzie. Schodził coraz niżej. Coraz bardziej też, byłam podniecona.
-Misiu, tutaj? - wyszeptałam.
-Gdziekolwiek - uśmiechnął się. Ściągnęłam buty na chwilę się od niego odrywając. Kiedy odpinałam guziki od jego koszuli usłyszałam dosłownie walenie do drzwi.
-No kurwa mać, kto to znowu?! - uniósł się Michał.
-Cicho, olejmy to.
-Ten ktoś nie da nam spokoju - poprawił koszulę i wstał. Odgarnęłam włosy i napiłam się wina.
-Kochanie zabierz mnie stąd! - usłyszałam kobiecy głos...
Dzień Dobry! ;)
Michał i kochanka?! Któż to przyszedł? Czyżby Misiek miał kogoś na boku?
Święta, Święta i (już prawie) po Świętach.
Pozostało tylko czekać do Sylwestra, a później znowu szkoła...
Ale na szczęście jakoś pod koniec stycznia zaczynają mi się ferie.
Założyłam stronkę na Facebooku! :) Będę Was tutaj informować o nowościach, czyli nowym rozdziale itd. Ale nie tylko! ;) Trochę o siatkówce :>
Jeżeli ktoś ma Facebook'a to zapraszam ;) https://www.facebook.com/pages/Okiem-bloggera-Jullaa/195128504010112
CZYTAM = KOMENTUJĘ :)
Do następnego! Pozdrawiam Jullaa ;*
Ja nie wiem ..:d Ty masz mega głowę aby to pisac :D Gratki i czekam na kolejne i dłuższe :) :* Pozdro :D :*
OdpowiedzUsuńDzięki :D Hahaha, taki mi przyszło do głowy :D.
UsuńDłuższe? Oj będzie ciężko! :*
Pozdrawiam również :*
Nie ma za co . :D Ja ledwie wypracowania na Polski pisze a ty tu wyjeżdżasz z taką historią :D ^.^ A kiedy będzie następny bo doczekać się nie moge :D Po nocach nie śpię tylko myślę co bedzie w następnym :d Mo mega to jest :D :*
UsuńA w której jesteś klasie? :)
UsuńOj przestań! Piszę przeciętnie ;D. Kiedy kolejny? Hmmm, wena mnie naszła, piszę już 37 być może uda mi się dodać jakoś w Weekend, albo może dziś? Kto wie? :)
Ja jestem w II gimnazjum :D A Ty serio piszesz Mega :d :) Czekam z niecierpliwością :D :d
UsuńRównież jestem w II :) Oj tam! :D
UsuńHahahaha luz :D :P
UsuńNie mam pojecia kto to moze byc ale znajoc twoje pomysly to ktos ciekawy
OdpowiedzUsuń:) Moja wyobraźnia :D Haha! :) Czekaj na następny, aby być może się dowiesz! :*
Usuńnowy :) http://pasiasteserce.blogspot.com/2013/12/rozdzia-iv.html
OdpowiedzUsuńPrzeczytany i skomentowany, dzięki za info Bloggerko! :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytalam wczoraj a dopiero dzis komentuje za co PRZEPRASZAM. Rozdzial miód, malina!
OdpowiedzUsuńCzyzby to byla... Monika?? Oby nie!
Zapomniec o swoich urodzinach? Tez tak potrafie :p
Pozdrawiam Siostrzyczko serdecznie
:) Nie ma za co, wiem że nie było Cię! :*
UsuńMonika? Nie wiem!
Pozdrawiam :*
Śliczny rozdział mi też się zdarza zapomnieć o swoich urodzinach hehe :) mam nadzieję że to nie Monika... bo przecież Michał za bardzo kocha Milenę żeby ja zdradzić... czekam z niecierpliwością na następny pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJak nie Monika, to kochanka może? :) Albo, jakaś kobieta która sobie coś ubzdurała? :)
UsuńWszystko się okaże w kolejnych rozdziałach. Dzięki za pozostawienie po sobie śladu, do następnego :*
Zapraszam na nowy ;d http://my-love-volleyball.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZnowu nowy :D http://pasiasteserce.blogspot.com/2013/12/rozdzia-5.html
OdpowiedzUsuń