sobota, 5 października 2013

Rozdział 17

Następnego dnia Resovię czekał  sparing z Effectorem, który zakończył się zwycięsko dla drużyny z Rzeszowa, 3:1. Ja niestety nie mogłam się zjawić na tym meczu, ponieważ się rozchorowałam. Leżałam w łóżku Michała, drapnęłam telefon i wybrałam jego numer.
Odebrał natychmiastowo.
-Miśku - zaczęłam słodziutkim głosem.
-Nawijaj - rzucił od razu.
-Wyjechałeś już z Podpromia?
-Nie, właśnie zakładam kurtkę, coś się stało?
-Mógłbyś skoczyć do sklepu i kupić coś do jedzenia? Bo z tego co wczoraj widziałam, w twojej lodówce są pustki.
-Jasne, tobie coś kupić? W ogóle jak się czujesz.
-Tak sobie, możesz kupić chusteczki, bo też już nie ma - zaśmiałam się.
-Dobra, będę za jakieś 30 minut, Kocham Cię - szepnął.
-Ja ciebie też, czekam - rozłączyłam się.
Odłożyłam telefon na półkę i wstałam z łóżka, poczłapałam do łazienki. Spojrzałam w lustro i się przeraziłam, każdy włos był w inną stronę. Chwyciłam grzebień i uczesałam się. Obmyłam twarz i wyszłam. Wróciłam znów do pokoju. Chwyciłam pilot i nacisnęłam czerwony guzik kładąc się z powrotem. Opatuliłam się szczelnie kołdrą i zaczęłam przełączać kanały. To jest nudne, aa to powtórka, tego nie lubię... I tak ciągle, aż w końcu zostawiłam na meczu Radwańskiej. Lubiłam oglądać tenis. Nie minęło z 15 minut, usłyszałam trzask drzwi i ciche "upsss" Zerwałam się z łóżka, założyłam kapcie i lekko wychyliłam się z pokoju.
-Kochanie, już jestem! - krzyknął wieszając kurtkę na haczyk.
-Wiem - mruknęłam zbliżając się do niego. - Twoje trzaśnięcie było dość głośne.
-Przepraszam - objął mnie tymi swoimi wielkimi rękoma.
-Dobry mecz, tylko szkoda, że nie byłam na nim - lekko posmutniałam.
-Oj tam! To tylko sparing - powiedział po czym lekko musnął moje usta. - A jak się czujesz?
-Który raz pytasz? - zaśmiałam się. - Tak sobie, boli mnie trochę głowa i gardło. To nic takiego, wyleczę się sama.
-Jak ci do jutra nie przejdzie idziesz do lekarza - nakazał.
-Si, wielkoludzie - pocałowałam mu policzek, po czym odsunęłam się od niego, ruszyłam do kuchni i wyjęłam szklankę - też, chcesz coś do picia? - zapytałam.
-Kotku, zostaw to. Ja wszystko zrobię, rozpakuję zakupy, zrobię ci ciepłą herbatkę, przyniosę kanapeczki do łóżka. Idź się połóż.
-No dobra, tylko dwie łyżeczki cukru! - rzuciłam i ruszyłam po kołderkę.

Następnego dnia, czułam się już lepiej znacznie lepiej i mogłam iść na trening Resoviaków. Przeprosiłam trenera za moją wczorajszą nieobecność, mówił że nic się nie stało. Jak zawsze wbiegłam na salę i ku mojemu zdziwieniu Lotman zaczął już trening, biegał w okół sali.
-Hello Paul!
-Hey!
-What so quickly? Usually come last - powiedziałam do zawodnika wyjmując aparat.
-Somehow, I'm still in a very good mood
-That's great, train, train do not bother! - krzyknęłam i zajęłam miejsce. Siatkarze również przyszli szybko, ostatni szedł jak zwykle Igła z Michałem.
-Ej no panowie ruszać się, bo ja wam zaraz zrobię rozgrzewkę!
-Niby jaką? - zarzucił mój tatuś.
-Taką, że powiem Andrzejowi, że się obijacie i powinniście dostać dodatkowe ćwiczenia! Więc ruszać te tyłki!
-No już, już - powiedzieli chórem. Zauważyłam, że właśnie przyszła Jula, bez zastanowienia podeszłam do niej. - Cześć laseczko!
-A hej.
-Co powiesz ciekawego, hmm?
-Nic, ostatnio trochę nie układa nam się z Grześkiem.
-A co jest grane? - zadał kolejne pytanie.
-Opowiem ci później, a teraz idź rób te swoje zdjęcia.
-Wszyscy mi dziś nakazują - rzuciłam i poszłam zająć swoje miejsce. Gdy już siadałam na stanowisko, usłyszałam głośne jękniecie. Spojrzałam w stronę boiska, a na nim leżący Kosok. O cholera! - zerwałam się i wbiegłam na boisko, Julka już interweniowała, przecież to jej praca.
-Gdzie boli? - zapytała cicho.
-Źle stanąłem, kostka - jęknął. Popatrzyłam Grześkowi prosto w oczy z jego czekoladowych tęczówek można było odczytać ból.
-Weźcie go z boiska! - krzyknął Ogonowski. Michał z Piotrkiem podnieśli go i posadzili na ławę rezerwowych. Dwójka siatkarzy, która przed chwilą pomogła siatkarzowi wróciła na parkiet, a ja spojrzałam jeszcze raz na Kosę. Przeżywał na pewno ten ból, ale i złość, że nie może grać.
-Długo nie będę mógł grać? - zapytał.
-Skręciłeś sobie, myślę że ok. dwóch tygodni.
-Dlaczego?! - spojrzał w górę i rzucił butelką.
-Kosa, wytrzymasz - uśmiechnęłam się do niego. - Pójdę do recepcjonistki, poproszę żeby dała mi kulę, czymś podpierać się musisz - poklepałam go po ramieniu i wręczyłam mój sprzęt który do tej pory wisiał na mojej szyi. Pobiegłam na recepcję i od razu podeszłam do blondynki, która siedziała za biurkiem.
-Yy, witam - powiedziałam trochę zmieszana.
-Dzień Dobry, pani fotograf. Coś się stało?
-Tak, Grzesiek Kosok doznał kontuzji czy mogłabym o coś panią prosić? - zapytałam.
-To coś poważnego?
-Nie, skręcił kostkę za kilka dni wróci do treningów. Prosiłabym panią, aby przyniosła mi pani kulę z magazynu.
-Dobrze, proszę poczekać - uśmiechnęła się, poszła do pokoju, który znajdował się kawałek dalej po drugiej stronie. Długo nie musiałam czekać, ponieważ zaraz się zjawiła. -Wystarczy tylko aby fizjoterapeuta dopasował do jego wzrostu - wręczyła mi przedmiot a ja ruszyłam pędem z powrotem na salę. Dałam kulę Julce, i powróciłam do swojej pracy - PO RAZ KOLEJNY! Jednak nie na długo bo trening się skończył. Zebrałam się i wyszłam z Hali Podpromie. Była śnieżyca, ledwo co zauważyłam samochód. Otworzyłam Audika i zaczęłam go odśnieżać. Mimo iż wycieraczka z tyłu mi się popsuła musiałam wysiąść i przetrzeć ją ręką. Gdy już nie było śniegu na szybach wsiadłam do samochodu i chwile później zjawił się już Michał witając się ze mną soczystym buziakiem.
-Tego się nie spodziewałam - puściłam mu oczko. - Zawiozę cie do domu, a sama jadę do siebie. Muszę trochę posprzątać ogarnąć się.
-Chciałem z tobą poważnie porozmawiać... - zaczął.
-Więc zamieniam się w słuch.
-Kochasz mnie?
-Głupie pytanie oczywiście, że tak - oznajmiłam.
-To, może...
-Może? Przejdź do rzeczy.
-Może chciałabyś ze mną zamieszkać? - zabrzmiało to bardzo dziwnie. Złapał mnie za rękę, a ja nie umiałam wykrztusić z siebie słowa. - Sprzedasz swoje mieszkanie i zamieszkasz ze mną.
-Nie wiem co powiedzieć - szepnęłam.
-Po prostu się zgódź - przybliżył się i namiętnie pocałował w usta.
-Tak Kochanie, zamieszkam z tobą - powiedziałam przez pocałunek.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę - spojrzał mi prosto w oczy. - Kiedy przewozimy rzeczy?
-Kiedy chcesz - włożyłam kluczyki do stacyjki i odpaliłam A4.
-Dziś jest piątek, jutro nie ma treningu to możemy zacząć nawet dziś.
-Okeej - powiedziałam przeciągle i odjechałam spod parkingu. Pokierowałam się do mojego, jeszcze mieszkania. Klucze zawsze nosiłam przy sobie, otworzyłam drzwi i powoli weszłam do środka. Wszystko w normie, nie tak jak kilka miesięcy temu. Rozebraliśmy się z ciepłych części garderoby, zrobiłam dwie kawy. Postawiłam kubiki na stole i usiadłam na krześle.
-Misiu, kawa! - krzyknęłam do Kubiaka, który zniknął z mojego pola widzenia.
-Już idę! - odkrzyknął. Upiłam łyk kawy i spojrzałam w sufit.
Wypiliśmy czarny płyn i zabraliśmy się do pracy. Najpierw popakowaliśmy moje ubrania. Trochę ich było, ale to chyba każda kobieta tyle ich ma. Na samym końcu szafy znajdowała się moja rakieta do tenisa. Wzięłam ją do reki i zaczęłam oglądać.
-Rakieta? - zapytał Michał, który wszedł nagle do pokoju.
-Tak, niezwykła rakieta... - przypomniał mi się pewien mecz.
-Nie rozumiem? - usiadł obok mnie.
-Tą rakietą wygrałam turniej. Miałam piętnaście lat, moją przeciwniczką była o rok starsza Magda. Pamiętam ten mecz jakby to było wczoraj, był upał grało się ciężko, na początku mi nie szło, ale potem... Pokazałam jej na co mnie stać. Gdybyś widział jej minę, gdy przegrała. Była tak wściekła myślałam, że zaraz wyrwie sobie włosy z głowy - siatkarz słuchał mnie z pełnym skupieniem. - Później trochę się odgrywała, ale nie zwracałam na to uwagi, cieszyłam się z wygranego turnieju. Kilka miesięcy później znowu były takie imprezy, zawsze brałam w nich udział, aż do pewnego spotkania. Mając 18 lat podczas meczu ćwierćfinałowego doznałam kontuzji kolana. Długo je rehabilitowałam, kiedy wróciłam już do zdrowia zrezygnowałam z gry - zacisnęłam pięści. - I tak to się skończyło, nie wiem dlaczego to zrobiłam, później żałowałam tej decyzji, starałam się o tym zapomnieć. Zanim cię poznałam pogrywałam jeszcze czasem z Julką.
-Nie myślałaś o tym, aby spróbować jeszcze raz?
-Oczywiście, że myślałam! - uniosłam się trochę.
-No to dlaczego tego nie zrealizowałaś?
-Może dlatego, że jestem za stara.
-Pamiętaj, nigdy nie jest za późno. Sam kiedyś grałem, gdybym nie był siatkarzem, zostałbym tenisistom również tak jak ty dużo grałem.
-Wiem - przytuliłam się do niego.
-Skąd?
-Kiedyś oglądałam wywiad "Tacy jesteśmy" z tobą.
-Haha - zaśmiał się po czym złączył nasze usta w pocałunek. - Dobra robimy dalej, bo się nie wyrobimy.
-Jasne - wstałam i zamknęłam ostatni karton z moją garderobą. Kubiak popakował, moje zdjęcia, książki itp. A ja pobiegłam do łazienki spakować swoje kosmetyki. Przed 19 skończyliśmy. Mieszkanie zostało puste. Ustaliliśmy, że jutro wszystko rozpakujemy i poukładamy, a jak nam zostanie czasu, to damy ogłoszenie. Byłam trochę zmęczona i usiadłam na siedzeniu pasażera. Wróciliśmy do mojego nowego lokum. Teraz każdy dzień będzie z nim... Będę zasypiać i budzić się przy nim...

Michał:
Wziąłem Milenę na ręce i zaniosłem na łóżko, położyłem mojego Skarba i zacząłem całować. Nie mogłem się oderwać od jej namiętnych ust. Oddała mi się w pełni. Ściągnąłem koszulkę i rzuciłem gdzieś w kąt pokoju, później reszta moich i jej części garderoby. Po dłuższej chwili szaleństwa leżeliśmy wtuleni w siebie.
Nie mogłem spać, byłem tak podekscytowany, zgodziła się zamieszkać ze mną. Takim szalonym wariatem jak ja. Zależy mi na niej, bardzo. Nigdy nie pozwolę jej skrzywdzić. Jakoś po 1 w nocy udało mi się zasnąć...

Dzień Dobry! ;)
Przybywam wam tu z kolejnym epizodem ;D
Wczoraj Resovia zagrała sparing z Jastrzębskim Węglem, niestety, może stety nie udało się wygrać drużynie z Rzeszowa, przegrali 3:2. Krzysztof Ignaczak, nasz tatuś Mileny w opowiadaniu doznał kontuzji. ;c- Krzysztof Ignaczak poleciał po prostu na plecy, przez kręgosłup szyjny, przez głowę i zawadził o kolano Paula [Lotmana - przyp. red.]. Wiem, że kręgosłup szyjny jest cały, nie ma żadnych uszkodzeń. Podejrzewamy, że ma bardzo mocne naciągnięcie mięśni przykręgosłupowych, bądź jakieś lekkie naderwanie, ale to potwierdzimy szczegółowymi badaniami - powiedział w rozmowie z Polskim Radiem Rzeszów fizjoterapeuta Asseco Resovii, Jacek Rusin.
- O tym, jaka przerwa czeka Krzysztofa Ignaczaka, to zależy od rodzaju uszkodzenia: może to być tydzień, a może to być miesiąc. Trudno w tej chwili wyrokować, bo musimy mieć szczegółowe badania - dodał. Resoviacy znieśli go z parkietu, Libero założono kołnierz usztywniający i na noszach zawieziono do szpitala. Jak donoszą media, z Igłą jest dobrze wrócił wczoraj do domu. Jednak kontuzja może wykluczyć go z gry z Bielsko-Białą! Panie Krzysztofie, życzymy powrotu do zdrowia! ;) A to właśnie zdjęcie, kiedy zabierali go z Hali (KLIK)
A teraz jeszcze coś o siatkówce, mianowicie; Michał Winiarski zostanie drugi raz ojcem! "Żona jest w ciąży, za kilka miesięcy będziemy mieć syna, urodzi się za granicą"  Powiedział w wywiadzie dla sport.fakt!
Z całego serca GRATULUJĘ PAŃSTWU WINIARSKIM I OLIWIEROWI, KTÓRY BĘDZIE MIAŁ RODZEŃSTWO! ;) 
ME nie dla nas, czekamy na MŚ. JEDNAK TERAZ! Zaczęła się OrlenLiga i już za kilka dni zaczyna się PlusLiga! ;3
Ach, domy radę 5 komentarzy? ;c
Zachęcam do komentowania - zasada! Jestem tu - komentuję! ;))
No to do następnego, całuję Jullaa ;*
fot. Asseco Resovia

3 komentarze:

  1. Super rozdział <3 Oby Igła mógł jak najszybciej wrócić do gry ;) Im więcej Winiarskich tym lepiej XD :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;) Oby ;))
      Ostatnio Winiar miał urodziny, i między innymi życzyłam mu małego potomka :D OCZYWIŚCIE, ŻE LEPIEJ! ;D
      Również pozdrawiam ;*

      Usuń