sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 25

Nazajutrz mogłam już spokojnie spać, wszystkie sprawy zostały ogarnięte. Chłopaki wrócili do treningów, bo przez te dwa dni się nie odbywały. Coraz częściej myślałam, gdzie będę pracować kiedy sezon się skończy. Michał wyjedzie do Spały, a ja sama w domu zanudzę się na śmierć. Bez jego wiedzy szukałam jakiś ogłoszeń, związanych z fotografią, jednak nikt nie poszukiwał nikogo takiego. Reasumując było bardzo ciężko znaleźć cokolwiek, nawet o pomoc w salonie fryzjerskim, ale to od zaraz, a ja potrzebowałam pracy dopiero za kilka miesięcy.
Pewnego dnia strasznie bolało mnie gardło, jak to ja próbowałam wyleczyć się sama, ale mąż zmusił mnie do pójścia do lekarza. Nie chciałam, jednak rozkładało mnie coraz gorzej. Kiedy Michał był na treningu zebrałam się i udałam do Rzeszowskiej przychodni. Chwilę musiałam poczekać na swoją kolej, chociaż nie trwało to długo. Weszłam pewnym krokiem do gabinetu i usiadłam naprzeciwko lekarza. Powiedziałam co mi dolega, lekarz kazał pokazać gardło. Otworzyłam delikatnie, a ten spojrzał do środka.
-Uuu, pani poważnie się załatwiła - mruknął.
-To znaczy? - zapytałam cicho.
-Ma Pani mononukleozę.
-Nie rozumiem? - uniosłam lekko brwi.
-Mononukleoza to są takie jakby dwie piłeczki w przełyku, one wyrastają i wtedy boli gardło, jest ciężko coś połknąć.
-Rozumiem - powiedziałam zachrypniętym głosem i spuściłam głowę.
-Mam jeszcze jedną złą wiadomość - rzekł lekarz.
-Tak? - uniosłam wzrok i spojrzałam na niego.
-Niestety choroba jest dość poważna, można ją wyleczyć, ale niestety w szpitalu - oznajmił, a ja zrobiłam duże oczy.
-W szpitalu? - powtórzyłam.
-W szpitalu. Zaraz napiszę skierowanie do lekarza i proszę jechać.
-A nie mogę sama tego antybio... - przerwał.
-Nie! - pokręcił głową. Westchnęłam głęboko i poczekałam na skierowanie. Drapnęłam karteczkę i wybiegłam z gabinetu. Dotarłam szybko na parking wsiadłam do samochodu. Oparłam głowę na kierownicy i zaraz wyciągnęłam z kieszeni spodni telefon. Tak bolało mnie gardło, że aż ciężko się mi mówiło. Chciałam już wybierać numer do Michała jednak pomyślałam, że i tak nie odbierze. Odpaliłam silnik i ruszyłam do Hali Podpromie. Nie jechałam długo, bo na szczęście nie było korku. Wybiegłam szybko z pojazdu i tym samym tempem wbiegłam do Hali. Nie witając się z nikim od razu skierowałam się na salę gdzie nadal trwał trening. 
Ustałam obok krzesełek koło parkietu, nie chciałam przeszkadzać Michałowi, ale nie powiem spieszyło mi się. Przywitałam się z trenerem, spytałam czy mogę chwilę porozmawiać z mężem bo mam bardzo ważną sprawę, zgodził się i po chwili przywołał go do siebie. Zostawił nas samych. Za każdą przełkniętą śliną gardło bolało coraz bardziej.
-Kochanie muszę iść do szpitala... - szepnęłam cicho.
-Do szpitala?! - chyba nie uwierzył mi w to co powiedziałam.
-Tak, mam mono... coś tam. Jest to tak poważne, że muszę iść na kilka dni do szpitala - spojrzałam w jego niebieskie tęczówki.
-No toś się załatwiła - mruknął. - Poczekaj pojadę z tobą - pocałował mój policzek i podbiegł do Andrzeja, wyjaśnił całą sytuację w skrócie i już po chwili znajdował się w szatni. Poszłam razem z nim. Przebrał się szybko i najpierw pojechaliśmy do naszego domu spakowałam wszystkie potrzebne mi rzeczy, jak ubrania czy szczoteczka do zębów. 

Chwilę po godzinie 14 zostałam przyjęta na oddział. Przebrałam się w piżamę i usiadłam na wyznaczone przez pielęgniarkę łóżko. Michał nie odstępował mnie na krok, przystawił sobie białe krzesełko i usiadł na nim obok mnie.
-Obyś szybko wyzdrowiała, twoje zdrowie jest najważniejsze Kochanie - uśmiechnął się do mnie.
Również odwzajemniłam uśmiech i zaraz przyszła kolejna pielęgniarka, podłączyła mi kroplówkę i wyszła.
Michał posiedział u mnie z dobre 3 godziny, w końcu wysłałam go do domu, bo widziałam, że jest zmęczony. Westchnęłam głęboko i przykryłam się kołdrą. Na oddziele sama. Chciałam wykupić sobie minuty w telewizorze, jednak przypomniało mi się, że nie mam drobnych. Strasznie się nudziłam dobrze, że chociaż miałam pakiet Internetu wykupiony w telefonie. Poczytałam trochę o mojej chorobie, wyglądało to źle, ale u mnie te kuleczki się jeszcze tak nie rozwinęły. Kiedy odkładałam telefon na szafeczkę przyjechali do mnie Julka z Grześkiem. Przywieźli masę owoców, jakiś sok, jogurt. Ale po co mi to? Skoro i tak wszystko ciężko mi połykać?
-I jak się czujesz kochana? - spytała Julka siadając na krzesełko, na którym tak niedawno temu siedział mój mąż.
-Boli mnie gardło, ale da się żyć. Michał odjechał nie dawno temu - uśmiechnęłam się do nich. - Nie potrzebnie przywoziliście mi tyle jedzenia.
-Oj tam, a co z pustymi rękoma mieliśmy przyjechać? - rzucił środkowy.
-Z pustymi - pokiwałam głową. - Słuchajcie mam sprawę... - trochę głupio mi było o to zapytać, ale inaczej zanudziłabym się na śmierć.
-Dawaj! - zaśmiała się brunetka.
-Michał zapomniał zostawić mi pienięd... - siatkarz nie dał mi dokończyć.
-Ile chcesz? - rzucił od razu.
-Wystarczy mi tylko kilka drobnych żebym miała na telewizor, bo wy mi nawieźliście tego wszystkiego - pokazałam palcem na produkty.
Grzesiek wyciągnął portwel z tylnej kieszeni spodni i położył mi go na kolana. - Weź cały, ile będzie ci potrzebne weź - nakazał.
-Dziękuję... - szepnęłam, nie chciałam już nic więcej mówić. Rozmawialiśmy długo, zresztą posiedzieli by dłużej, ale przyszedł lekarz i niestety musieliśmy się pożegnać. 
W szpitalu mój pobyt jest przewidywany do 5 dni. Jak ja wytrzymam?! - pomyślałam.
Była godzina 21:23 kiedy zaczęłam oglądać jakiś serial. Nagle zauważyłam jak drzwi lekko się uchylają. Trochę się wystraszyłam usiadłam na łóżku i zobaczyłam Kubiaka.
-Co ty tu robisz? - powiedziałam zachrypniętym głosem.
-Cii... przywiozłem ci laptop'a i pieniądze bo zapomniałem ci zostawić.
-Ale, przecież wiesz, że o tej porze odwiedzin już nie ma?!
-Cicho bądź - szepnął i podszedł do mnie. Pocałował w policzek i usiadł na łóżku, chociaż tego też nie można. Położył pokrowiec z urządzeniem do szafki. - Pożyczyłem od twojego taty drugiego, dlatego jak nie będę mógł przyjechać będziemy rozmawiać przez Skype.
-Ale po co? Przecież nie będę tu wieczność - cały czas mówiliśmy szeptem.
-Nie marudź! Przywiozłem jeszcze ci pieniądze i do jedzenia jeszcze coś - wyjmował z torby produkty.
-Kochanie, Julka z Grzesiem mi przywieźli i tak tego nie zjem.
-Naprawdę jesteś marudą - włożył wszystko do białego mebla.
-Ale wiesz, że nie możesz mnie teraz całować? - stwierdziłam fakt lekko się śmiejąc.
-Niestety wiem... czytałem - spuścił głowę. - Jakoś chyba wytrzymam.
-Wytrzymasz, wytrzymasz - poczochrałam mu włosy. - Jedź do domu, bo z tego co wiem to masz jutro trening.
-Zdążę się wyspać - spojrzał w moje piwne oczy.
-A jak lekarz przyjdzie? - spytałam.
-Wyganiasz mnie?
-No coś ty, ale po prostu wiem jak lubisz spać i nie wyśpisz się na trening.
-No dobra - wstał z łóżka, nachylił się delikatnie i pocałował w czoło. - Kocham Cię.
-Ja ciebie też - puściłam mu oczko i odprowadziłam wzrokiem. Po chwili zniknął już z mojego pola widzenia. Pomimo podanych mi leków ból gardła trochę ustąpił. Schowałam laptop'a głębiej do szafki. Właśnie skończyły mi się minuty w telewizorze więc wyłączyłam go i starałam się zasnąć. Byłam zmęczona całym dniem więc o dziwo szybko odpłynęłam w krainę Morfeusza...


Witam! :)
Przepraszam, że epizod tak krótki i tak późno, ale byłam trochę zabiegana. Jak wszyscy wiecie wczoraj był dzień Wszystkich Świętych. Idziemy na cmentarz, modlimy się za swoich bliskich. Ale ja pomodliłam się również za Arka Gołasia, Agatę Mróz czy Wagnera... Nie tylko o Naszą SIATKARSKĄ RODZINĘ, która jest w niebie, pomodliłam się również o tych z innych dyscyplin sportowych. 
Dziś jest dzień Zaduszny, również wybiorę się na cmentarz i również pomodlę się za nich.
Nie będę się rozpisywać, bo szczerze to nie wiem o czym ;)
Do następnego! Pozdrawiam Jullaa ;*

                                              Świetne ma te koszulki! :)

20 komentarzy:

  1. świetne czekam na dalsze części ;D a co do koszulek są świetne! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się spodobał! ;)
      Nooo są mega! <3

      Usuń
  2. Szkoda mi Mileny. Oby w miarę szybko wróciła do zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  3. ojojoj Milenka ;. mam nadzieje ze wyzdrowieje :P

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział :) czekam na następny pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że Ci się spodobał :)
      Również pozdrawiam! :*

      Usuń
  5. Oby Milena szybko wyzdrowiała pozdrawiam do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Przepraszam za ten komentarz u góry, został on napisany przez moją kuzynkę! :D
      ;) Również pozdrawiam ;*

      Usuń
  6. myślałam, że dodałam komentarz a tu zonk. no nic. Świetny rozdział. Dobrze, ze ma takich przyjaciół.:) I Miśka!
    pozdrawiam i zapraszam do mnie:)
    http://zastapzloscmiloscia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Cieszę się że epizod ci się spodobał i teraz idę czytać do ciebie! Spodziewaj się komentarzu! :]

      Usuń
  7. świetny rozdział fajnie jest mieć takich przyjaciół na których zawsze można liczyć pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;). To prawda..
      Również pozdrawiam! ;* :))

      Usuń
    2. A kiedy nowy rozdział (tak mniej więcej)

      Usuń
    3. Hmm, wzięłam się dziś za pisanie... haha! Do końca tyg bedzie na pewno! W piatek jesten sama w domu wiec naapisze dlugi epizod i dam wam ;)

      Usuń
  8. Świetny rozdział. Jak wszystkie :*
    Ja dopiero tutaj

    OdpowiedzUsuń